niedziela, 28 maja 2017

Tchnienie mrozu

 Haft na białym filcu:
kwiaty- wstążeczka szyfonowa błękitna i szara,
łodygi- mulina Ariadna,
granatowe perełki,
wykończenie obszycia- włóczka fantazyjna
Na ciemnym tle lepiej widać puszystość włoczki, która ma też lekki połysk

środa, 24 maja 2017

Okładka wariatka

Zrobiłam sobie okładkę na zeszyt formatu między A-4, a zwykłym szkolnym.
Nie projektowałam niczego, robiłam jak leciało i jak pasowało. Style pomieszane, materiały różne.
Wszystko haftowałam na aksamicie ciemnoliwkowym w takie fajne  jaśniejsze i ciemniejsze paseczki. One nadawały jakby głębię tłu, ale i tak je w większości zahaftowałam :).
No to do analizy:)
Okładka rozłożona- cały haft
haft z tyłu. naszyłam element pasmanteryjny (diabelstwo się siutało, przesuwało) i przyhaftowałam go ściegiem pistils- perle 5 wielokolorowa i oliwkowe Lazy Deisy
Drugi haft z tyłu. Róże wykonane haftem wstążeczkowym, w środku każdej supełek z wełny moherowej, błyszczącej, ciemnozłotej. Łodygi - moherowa, błyszcząca włóczka zielona, przyhaftowana muliną. Liście- haft wstążeczkowy Lazy Deisy w środku ścieg prosty z żółtej włóczki.
Delikatne gałązki- ścieg piórkowy, mulina, dwa kolory.
Oba hafty z tyłu naszyte są na kawałek materiału z motywem borówek i motyli.
Przód okładki. To coś z boku to kolejna porażka. Użyłam włóczki, jednak jest za gruba. Wprawdzie nie przeszkadza, ale trochę zachwiała proporcją. Ptak, i psy, to kawałki materiałów, przyhaftowane ściegiem piórkowym. Ptaka trochę podhaftowałam. Nadałam mu lekkiej wypukłości tym haftem.
Czerwone kwiaty- aplikacje z filcu. Na nich haft- ścieg prosty, w środku supełek.
Liście- aplikacje z filcu, na nich haft nicią perle5 wielokolorową. Pień i konary drzewa- wełna melanż brązowo-szaro-fioletowy.  Kwiaty niebieskie- ścieg owijkowy, uzupełnione białymi pręcikami- ścieg pistils. Łodygi - zielony, błyszczący mocher, przyhaftowany muliną, liście-ta sama włóczka, ścieg Lazy Daisy. Drobne kwiatki- pętelki francuskie. Żółte łodygi- ścieg brazylijski fantazyjny.
 Całość zszyłam ściegiem do obszywania dziurek, podwójną nitką wełny melanż.

Ufffff, chyba wszystko.:)
Tył w całości.
Grzbiet.
Bok.

Oczywiście zdjęcia nie oddają tego, co w naturze. Kolory przekłamane i całość spłaszczona. Jednak w realu naprawdę robi wrażenie- coś na wzór aksamitnej staroci, haftu vintage, starej księgi. Nawet ten ścieg wełną z góry i dołu nie psuje całości, tylko nadaje charakteru. To tak jak sweter robiony na drutach- coś swojskiego.






poniedziałek, 22 maja 2017

Grzyb

Spodobał mi się taki hafcik. Grzyb w stylu facile.
http://untoutpetitmonde.canalblog.com/archives/2011/11/09/22629975.html
Postanowiłam spróbować, czy też mi się uda wyhaftować podobnego grzyba w stylu facile.
Narysowałam, mazakiem samoznikającym, grzyba na białym płótnie.
 I powstał problem- brak odpowiedniej tasiemki na kapelusz. Francuzki mają do dyspozycji ekstra materiały do tworzenia haftów w stylu facile. W tym takie karbowane tasiemki, jak widać na zdjęciu u samej góry. U nas takiej nie uświadczysz, ale mam marszczoną wstążeczkę na gumce. Przyłożyłam. spasowała.
Przyszyłam dwie warstwy pilnując, by gumka się nie naciągała.
Tak wygląda kapelusz grzyba z góry.
Resztę kapelusza postanowiłam wyhaftować pętelkami francuskimi, nicią perłową 5 wielokolorową.
Perłówka firmy Anchor ma bardzo ładny połysk i dobrze się nią haftuje.
Potem wyhaftowałam ściegiem Lazy Dazy spód kapelusza muliną Ariadny
Najpierw wyhaftowałam obrys nóżki grzyba, potem prostymi ściegami środek. Użyłam różnokolorowych nici, czasem niezbyt pasujących do siebie. Jednak w stylu facile bardzo często miesza się różne kolory.
Dół wyhaftowałam wstążeczką, na którą naszyłam pojedyncze ściegi. To również charakterystyczny dla facile sposób haftowania.
Na koniec wyhaftowałam trochę zieleninki wokół nóżki grzyba i poprawiłam -dohaftowałam trochę kapelusza, bo coś mi z proporcjami nie wychodziło.

Tak się prezentuje mój grzyb w stylu facile. Dalej coś nie gra z tym kapeluszem. Myślę, że coś źle zrobiłam ze spodem. Chyba powinien być bardziej płaski.
Na razie haft lezy w pudełku i czeka na pomysł.






niedziela, 21 maja 2017

Folk z barokiem

Zrobiłam je jakiś czas temu, ale teraz sobie o nich przypomniałam. Zrobiłam i włożyłam do pudełka "ze skarbami", bo biżuterii nie noszę. Moja biżuteria to taka "sztuka dla sztuki".
Dwie bransoletki- szmaciaki.
Dżinsowa z motywem kwiatowym w stylu folk
 Wykorzystałam kawałek dżinsu z domieszką streczu. Najpierw wykroiłam pasek ze skosu. Błąd. Zanim go uformowałam to ponaciągał się na wszystkie strony, jak to z materiałem ciętym ze skosu bywa. Wykroiłam drugi pasek, pilnując, by nitka szła prosto.  Postanowiłam, że to będzie bransoletka ze szwem z tyłu. Pozaznaczałam, co trzeba, rysując białym ołówkiem linie założeń. Kwiaty są zrobione na krośnie Loom do kwiatów, na najmniejszym kółku.
 Środek kwiatów to nakładki do biżuterii, łodygi i liście- haft nicią cieniowaną. Między niebieskimi kwiatami naszyłam elementy biżuteryjne stylizowane na orientalne. Całość "rozjaśniłam małymi koralikami.

Tył bransoletki. Zapięcie na tradycyjne niewielkie haftki.
Całość chyba niezła, ale teraz już wiem, że wszelki dżins ze streczem jest paskudny do tego typu przedsięwzięć. Mimo spinania szpilkami i pilnowania, by były równe brzegi, zawsze coś się naciągało. Myślę, że ten tradycyjny, bawełniany dżins będzie lepszy.
Druga, prostsza w wykonaniu, w stylu barokowym.
 Na ciemnozielony filc naszyłam jasne, miodowe taśmy pasmanteryjne tak, by trochę wystawały poza brzegi bransoletki. Na środek naszyłam ciemniejszą satynową wstążkę. Potem, na niej, naszyłam metalowe nakładki biżuteryjne i perłowe koraliki- pastylki.

Metalowe elementy ozdobiłam zielonymi koralkami. Białe koraliki wszyłam w ażur taśm pasmanteryjnych.
Tył podszyłam ciemnozielonym filcem. Zapięcie jest typowe- karabińczyk.
Ogólnie ujmując- prosta, łatwa i przyjemna praca.





piątek, 12 maja 2017

Tkam sobie



Ponieważ mnie diabeł gna do wypróbowania coraz to nowej techniki rękodzielniczej, kupiłam sobie małe krosno. Takie dla dzieci, niemniej można na nim fajne rzeczy tkać. Krosno ma pół metra długości i 30 cm szerokości. Kiedyś marzyło mi się krosno profesjonalne, ale musiałabym sobie jakiś pokój  na nie wygospodarować, no i nie na moją kieszeń takie cudo. A tkać zaczęłam, kiedy miałam naście lat. Tych mniej naście, czyli gdzieś w 12 roku życia. Kupiłam sobie takie małe dziecięce krosno (20X20 cm) za kieszonkowe i utkałam kosmetyczkę. Bardzo kolorową, z resztek wełenek, które zostały mamie po zrobieniu swetrów. Moja mama była wszechstronnie robótkowo utalentowana. Robiła na drutach przepiękne swetry, chusty, pięknie haftowała i świetnie szyła. Byłam smarkata i wtedy bardziej pociągały mnie silniki oraz mechanika, niż babskie robótki. Jednak od czasu do czasu coś sobie haftowałam, robiłam na szydełku, albo na drutach. Na studiach szyłam sobie sukienki, spódnice i bluzki, a małemu synowi spodenki i bluzeczki flanelowe. Wracając do tkania i kosmetyczki- robiła furorę wśród koleżanek, które nie chciały uwierzyć, że można sobie coś takiego zrobić. Większość perfidnie twierdziła, że zrobiła mi ją mama. No cóż… dziewczynki… W marcu kupiłam sobie warsztat tkacki (jak to dumnie brzmi) i zaczęłam tkać. Nie musiałam montować osnowy, bo była już nawinięta na ramie. Postawiłam ramę na stole i kiedy tylko miałam chwilę czasu, tkałam po parę centymetrów. centymetrów ten sposób nie nudziłam się tkaniem, które samo w sobie może być monotonne, a utkanej tkaniny przybywało. Tkałam czarna wełną, bo oczyma duszy zobaczyłam „obraz”, który miał powstać. Skromny, nic specjalnego, ale tło do niego musiało być czarne. W rezultacie utkałam długi czarny kawałek tkaniny.
I moje zmagania podczas tkania
 Taki mam warsztat tkacki. Już trochę utkanej przybyło. Pilnowałam, by nie zaciągać zbyt mocno wełny po obu stronach tkaniny
 Po przesunięciu czółenkiem kilku nitek, dobrze jest docisnąć utkany kawałek grzebieniem. W komplecie był drewniany grzebień, ale ciężko było jego otworami między zębami trafić w nitki osnowy, dlatego dociągałam tkaną nitkę najczęściej palcami. Dodatkowy plus takiego zabiegu- czułam gęstość tkaniny już utkanej i mogłam też od razu korygować równość brzegów. Chodziło o pilnowanie, by tkanina zbyt nie zwężała się podczas tkania.
 Czółenko jest lepsze od igły tkackiej, ale gdy się ma dosyć grubą nić lub włóczkę do przeciągania, należy pilnować, by na czółenku nie było zbyt dużo jej nawiniętej. Gdy jest nici/wełny za dużo, trudno przeciągnąć czółenko pomiędzy nitkami osnowy
 Szponka podnosząca osnowę. Dzięki niej łatwiej przeciągnąć czółenko z nicią/wełną między nitkami osnowy.

 Czółenko idzie od prawej do lewej. Potem obracamy szponkę do siebie.
I czółenko idzie od lewej do prawej. Po czym szponkę odchylamy od siebie i a piać od nowa.

Tu przód/dół tkaniny. Widać jak zaczepiona jest osnowa.
 Tkana tkanina z lewej strony. Ponieważ miałam grubą włóczkę na czółenku, musiałam ją tkać krótkimi odcinkami. Stąd wiązania i supełki po lewej stronie. Teraz je szydełkiem "schowam' między sploty.
 I gotowa tkanina.
 Trudność sprawiło mi ściąganie gotowca z ramy. Zaczęłam ciąć i wiązać nitki osnowy najpierw na górnym brzegu. To było łatwe, ale potem, gdy to samo zaczęłam robić z dolnym brzegiem, trudność sprawiały mi zbyt krótkie nitki do wiązania. Dodatkowo tkanina była w niektórych fragmentach mniej dociągnięta i zaczęła się fałdować. Myślę, że należy najpierw zacząć wiązać nitki osnowy na dole- przesunąć całość w górę, gdzie jest jeszcze luz, a potem całość ściągnąć na dół, gdzie powiązane są już nitki osnowy, docisnąć, by tkanina była jednakowo gruba, i dopiero wtedy wiązać nitki osnowy na górze. 
Ogólnie z całości jestem zadowolona.

sobota, 6 maja 2017

W stylu facile



W zasadzie to nie wiem, jak naprawdę ten styl się nazywa. Ja go nazwałam na własny użytek „bohemian” lub „gypsy”, bo ma w sobie coś z cyganerii- bogatą gamę kolorystyczną, dużo drobnych elementów, jakiś rodzaj przeładowania, nasycenia, artystyczny nieład, i mnóstwo fantazji w doborze materiałów z jakich stworzona jest rzecz w tym stylu. Wszystko to można znaleźć w taborze cygańskim.
 Rękodzieło w tym stylu  znalazłam głównie na francuskich blogach. Prym tam wiodą dwie artystki: Cecile Frankonie http://www.facilececile.com/ oraz Lea Stansal http://www.leastansal.com/carnets-brodes-de-lamitie/, które skupiają wokół siebie inne panie specjalizujące się w facile.
Określają ten sposób tworzenia  słowem facile, co oznacza łatwy, przystępny, łatwe do zrobienia, a facile effect- tani efekt. I faktycznie, tworzą one różne rzeczy, ozdabiając je dosłownie wszystkim, co jest pod ręką i nadaje się do haftowania. Mało tego, prowadzą własne sklepy, w których można kupić mnóstwo różnorodnych tasiemek, koralików i innych materiałów, zgromadzonych pod kątem tworzenia w tym stylu oraz ich wytwory rękodzielnicze.
Samo facile to swoiste kolaże np.
Kwiaty są ze specjalnej tasiemki, brzeg z tasiemki tiulowej, a listki z tasiemki, która u nas nazywa się lasetą- chyba, bo tego się domyślam, patrząc na hafty i oferty sklepów francuskich (pasmanteryjnych).





Bardzo mi się ten styl podoba, ale nie jest tak prosto coś w nim zrobić, jak wskazuje nazwa. Przynajmniej ja natrafiam na różne utrudnienia. Po pierwsze, u nas jest kompletny brak takich materiałów do tworzenia, jakie mają do dyspozycji Francuzki, Angielki i inne panie na Zachodzie, tworzące w stylu facile, a po drugie, wbrew pozorom łatwości wykonania, jak sugeruje nazwa, to styl ten posiada pewne reguły tworzenia i oczywiście pewnie każda z artystek stosuje własne kruczki, o których ja się nigdy nie dowiem. Dodatkowym utrudnieniem dla mnie jest język francuski. Translator też nie pomaga, bo wymyśla tak różne słowne kombinacje, że nim dobrnę do końca tekstu, jestem spłakana ze śmiechu. W rezultacie tłumaczenia tekstu z francuskiego na polski, jak byłam „ciemna’ na początku czytania, tak jestem „ciemna”, w kwestii haftowania w stylu facile, na końcu czytania. Pozostaje mi tylko bacznie przyglądać się francuskim wytworom, analizować je i korzystać z tutoriali, które są zamieszczone na blogach. Jest też cały zestaw filmików instruktażowych http://www.dailymotion.com/facilececile, który jest dla mnie nierzadko ratunkiem przed załamką.
Do mojego facile wykorzystuję tasiemki, włóczki, koraliki i inne materiały, jednak przyznam, że nawet głupiego miękkiego tiulu bawełnianego w polskich sklepach internetowych nie kupisz, a kwiaty w tej technice są często haftowane tiulem (pewnie tasiemkami tiulowymi), co daje fajny efekt. Nie kupisz też innych tasiemek np. z pikotkami, falbanką, czy też z „kosmatym’ brzegiem, które w haftach facile dają efekt trójwymiarowości, poza tradycyjnymi wstążkami szyfonowymi lub atłasowymi i pasmanterią dekoracyjną (ze złoceniami, sreberkiem i innymi ozdóbkami, które niezbyt do facile się nadaje). U nas, oprócz muliny i kordonku w trzech numeracjach oraz wełny gobelinowej, nie kupisz innych nici do haftowania (są jeszcze metalizowane i to wszystko). Po przeszukaniu pół Internetu, znalazłam wreszcie sklep z lasetą (aż 16 kolorów, ale nie ma żółtego, pomarańczowego i wielu innych), którą na zachodzie haftuje się na dzień dobry, a która to daje efekt wypukłości w hafcie płaskim. O kolorystyce też można by mocno pomarudzić. Wiele polskich rękodzielniczek samodzielnie farbuje wełnę, czy nici do haftowania. Nie mam na to czasu, chociaż może jednak się przełamię, bo  czasem aż się prosi o coś innego, niż to, co posiadam (mam mnóstwo różnokolorowej muliny oraz kordonku, a jednak….). Można by wymieniać mizerię materiałową, nie chcę jednak zanudzać, by nie wyszło jak w przysłowiu o baletnicy i rąbku spódnicy. Nie o to chodzi, bo co u nas w sklepach jest dostępne, a co nie, to prawie każda rękodzielniczka wie.  Po prostu zmagam się z oporną materią i kombinuję, jak mogę, by efekt był dobry. Może dlatego, między innymi, każdy swój wyrób prawie kocham miłością nieziemską, bo wiem, ile czasem nerwów oraz mozołu kosztuje mnie jego wykonanie. A niby rzeczy takie proste.
Pierwszą rzecz, jaką zrobiłam w stylu facile to poducha. Już ją kiedyś pokazałam na innym blogu.
Teraz postanowiłam zrobić sobie w tym stylu okładkę na zeszyt. Pierwsza część wygląda tak.
I pierwszy haft w stylu facile
     Wykorzystałam

- główny podkład- okładka- aksamit ciemnooliwkowy w czarne cętki .
- ptak- fragment panelu do patchworku
- liście- aplikacje z weluru,
- kwiaty- aplikacje z filcu
- główne łodygi- wełna melanż
- pętelkowy brzeg- kawałki włóczki fantazyjnej z malutkimi cekinami
- nici do haftowania: - mulina Ariadna,
                                  - mulina Anchor Multicolor 1304
To jest wełna, którą wykorzystałam zamiast ekstra wstążki z pikotkami lub innej strzępiastej, a których u nas za Chiny nie kupisz. Odcięłam te kawałki, które tworzą pętelki i przyszyłam  na górze haftu.
Jeszcze trochę w tym stylu




Wystawa prac w stylu facile