niedziela, 24 września 2017

Ściegi tunezyjskie (Tunesian stitch)



Moja mama robiła piękne chusty, swetry i szale na drutach oraz szydełku. Potrafiła robić takie ażury, że dech zapierało. Moje umiejętności, na razie, ograniczają się do słupków na szydełku i  kilku ściegów na drutach, w tym wrabiania wzorów i może z dwóch ażurów. Szydełko nigdy mnie pociągało i nie potrafić robić żadnych okrągłych serwetek, zwierzaczków, jajeczek oi innych cudeńków. Nie potrafię też obrąbić chusteczki, chociaż  w szkole musiałam takie coś zrobić na zaliczenie przedmiotu prace ręczne, chyba w 6tej klasie. Żeby było śmieszniej, w szkole podstawowej prac ręcznych uczyła mnie moja własna rodzicielka. I skutecznie obrzydziła mi szydełko na dobre kilkanaście lat. Za druty złapałam, kiedy urodziłam Młodego. Zrobiłam mu kilka sweterków. Potem robiłam sweterki na drutach Młodej, kiedy była mała. Pamiętam, że w jednym wrobiłam takie śmieszne, żółte  kaczuszki i czerwone maczki. A potem znowu długo, długo nie w tej materii nie działałam. Parę lat temu miałam pomysł na dzianinowe kwiaty, robione na krośnie. W związku z tym kupiłam mnóstwo różnorodnej włóczki. Pomysł się nie zrealizował, włóczka została. I co z tym nadmiarem szczęścia zrobić? Ostatnio, przeglądając różne strony na Pintereście, „potknęłam’ się o instruktaż dotyczący splotów tunezyjskich. 

O szydełku tunezyjskim pisała również Anabell, w którymś poście. Ki diabli, pomyślałam i prześledziłam cały tutek. Kurcze…. To jest chyba to. Prosto, łatwo, szybko przybywa i jakże z tego powodu przyjemnie. Bo dla mnie  praca jest  przyjemna jak jej przybywa. Nie znoszę długoterminowych dziubdziań. Nawet duże projekty odkładam na czas, kiedy znowu przyjdzie mi ochota na pracę z nimi.  Ale w nich efekt jest szybko widoczny, a w takich dzianinach raczej nie. Nie przy moim tempie przekładania oczek. Najpierw spróbowałam na zwykłym szydełku podstawowego splotu tunezyjskiego. Spodobało mi się. Potem zrobiłam próbkę oczkami prawymi. Trochę gorzej, ale też fajnie. Kupiłam szydełka tunezyjskie o trzech różnych grubościach  no i teraz sobie przeplatam oczka w tę i z powrotem. Szalonym ułatwieniem jest  trzymanie robótki tylko prawą stroną do siebie. Nie trzeba  przekładać  prawej strony robótki na lewą, jak w robótkach na drutach czy klasycznym szydełkiem, żeby zrobić rząd powrotny (następny). Sploty tunezyjskie robi się najpierw (pierwszy rząd- łańcuszek) od lewej  do prawej strony (kierunek), a potem wraca z prawej na lewą (bez odwracania robótki). Od razu widać efekt na prawej stronie robótki. Dodatkowym ułatwieniem jest to, że kiedy idziemy z kierunku lewego na prawo, to tylko zbieramy oczka. Idąc z prawej strony w lewo, oczka narzucamy, w zależności od tego, jaki ścieg chcemy zrobić. Proste jak szydełko tunezyjskie.
 Dzianina wykonana splotami tunezyjskimi jest zwięzła, gęsta,, a zarazem bardzo miękka,
co też stanowi dodatkowy walor tych ściegów. Co prawda nie wiem, czy wszystkie włóczki się do tego nadają, ale pewnie metodą prób i błędów do tego dojdę.
To moje próby





poniedziałek, 18 września 2017

Zakładki w różnym stylu.

Zakładki robię, bo zamierzam wziąć udział w ważnym przedsięwzięciu- będą one mi do tego potrzebne w większej ilości. Jak się uda, to napiszę, jak nie, to poleżą w pudełku i poczekają na inną okazję.
Haft na szarym lnie. Trochę rococo (różyczki), Stem Stitch i koraliki
 Haft krzyżykowy na kanwie ecru. Hafty miały inne przeznaczenie, ale zmieniłam plany i zrobiłam z nich zakładki.
 Taśma koronkowa w kolorze  "brudnej" mięty. Na nią naszyłam pasmanteryjne białe kwiaty i całość ozdobiłam koralikami.
Wszystkie zakładki są podszyte filcem i ozdobione chwostami

piątek, 15 września 2017

"Ważniak" dostał ubranko



Mam zeszyt, który nazwałam „Ważniak”.  Codziennie zapisuję w nim wszystkie ważne rzeczy. Zeszyt, jak zeszyt- szary, smutny. Postanowiłam wyhaftować mu ubranko. Już jedną okładkę wyhaftowałam. Pokazałam ją TU .
Ta druga jest taka.

 Tył
 Okładka rozłożona


Całość haftowana na kremowym płótnie lnianym (tu kolor przekłamany). Haftowałam muliną Anchor Multicolor, muliną Ariadną, brzegi skrzydełek żuczka, obszyłam nicią jedwabną firmy Yabali.


poniedziałek, 4 września 2017

Złamałam się...mysz i truskawka.



Ze mną to tak, jak z tą żabą, która zarzekała się, że do wody nie wskoczy, a potem….chlup! do kałuży.
Niedawno pisałam, pokazując serduszko z motywem lawendy, że na razie haftowania krzyżykami mam po uszy i ten rodzaj ściegu odstawiam. Ale jak tu się oprzeć, kiedy widzi się coś tak fikuśnego i fajnego?

Mysz- wzór i  z opis wykonania znalazłam TU
Truskawkę wraz ze wzorem   i z opisem wykonania znalazłam TU
 Postanowiłam sobie takie dwa cacuszka wyhaftować. Najpierw zrobiłam mysz. Na szarym tle wyhaftowałam motywy, potem zszyłam na brzuszku i wypełniłam wypełniaczem. Ogonek zrobiłam z drutu owiniętego włóczką. Dół myszy stanowi filcowe kółko. Myszka ma 5,5 centymetra wysokości. Drobiazg taki maleńki.  
Z boku
Z tyłu

 
Z przodu
Potem zabrałam się za truskawkę. Wyhaftowałam motyw, ozdobiłam koralikami, zszyłam bok, wypełniłam, ściągnęłam bardzo mocno górę truskawy. Następnie ze wstążki nawinęłam listki, przyszyłam. Górę wykończyłam nakładką biżuteryjną. Truskawka wisi na podwójnej nitce muliny. Wielkość truskawki od góry do czubka na dole- 5 centymetrów

Góra
 Truskawka leżąca:)
Trudności?
Generalnie nie zdawałam sobie sprawy, że te drobiazgi rzeczywiście będą takie maleńkie. Wszystko, od początku do końca, opierało się na misternym dziubdzianiu- najpierw motywów, a potem zszywaniu. Dodatkową trudnością była twarda kanwa, na której haftowałam. W oryginale obie rzeczy są haftowane na tkaninie (chyba lnie). Bardzo źle ściągało się kanwę u góry truskawki. Inaczej też wykończyłam tę górę. Nie haftowałam wstążeczką listków, a nawinęłam ją i przymocowałam w środku góry tak, że tworzyła luźne listki.
Przy wykończaniu myszy miałam problem z zamocowaniem ogonka. Przechylał się na wszystkie strony i za żadne skarby nie chciał sterczeć pionowo. Musiałam go „usztywnić” przyszywając gęsto wokół u podstawy. 
Obie bzdetki zajęły mi 4 wieczory i poranek niedzielny.
Ogólnie biorąc, chyba nie jest źle. W planie mam następne z innymi motywami. Na razie biorę się za zakładki do książek.

 





sobota, 2 września 2017

Nici, nici, mnóstwo nici.



W zeszłym roku Anabell podarowała mi ogrom nici do haftowania. Ogromne jest mi z tego powodu miło i czuję się dopieszczona- dzięki. Bardzo dużo haftuję i każde nici przydają się. Wiedzą o tym również moi Młodzi. Ostatnio Młody przywiózł mi z Anglii dwa woreczki wypchane nićmi do haftowania. Synowa, która zagląda do angielskich „szmateksów”, znalazła je i kupiła za małe pieniądze (u nas kosztowałyby majątek). Najpierw posegregowałam je według kolorów i firm. Okazało się, że są to nici głównie firmy Anchor. Lubię nici tej firmy, bo bardzo ładnie połyskują i są ciut grubsze od nici DMC, które czasem niezbyt równo układają mi się na haftach cieniowanych- pewnie nie potrafię nimi haftować, ale moje umiejętności w tym zakresie, to już inna sprawa. Nici DMC świetnie nadają się, według mnie, do haftu krzyżykowego, albo rococo. Szkoda, że mulina polskiej Ariadny jest mniej błyszcząca i bardzo często zdarza się, że te same kolory (według numeru) z różnych partii trochę różnią się. Zdarza się też, że nici te, są nierównej grubości.
Wracając do nici z Anglii- były wśród nich motki firmy, również angielskiej, Peri Lusta. Bardzo ładna, równa, błyszcząca mulina. Wiedziona ciekawością, czy można taką mulinę kupić w Internecie, poszukałam i znalazłam ją na Etsy. Wprawdzie proponowany wybór kolorów nie poraża, ale jest ona w miarę tania.
Po posegregowaniu wszystkich otrzymanych nici, okazało się, że ktoś chyba robił duże projekty, bo niektórych kolorów było po kilka lub kilkanaście motków. Nawinęłam po 2-3 motki na bobinki, a reszta poczeka. Uzyskałam bobinek, z nowymi nićmi, chyba ze dwie setki. Samo nawijanie zajęło mi dwa popołudnia.Teraz jest potrzebny czas, pomysły i chęci do haftowania.

Na zdjęciu jest tylko część podarowanych nici. Posegregowane według kolorów motki, leżały wszędzie- na szafce, na kredensie, regale itp. 
Czeka mnie duże zadanie- powstrzymanie się od kupna następnych nici, bo tych starczy mi chyba do końca moich możliwości haftowania.