piątek, 10 maja 2019

Pokrowiec mocno niedoskonały.

Od razu mówię- szyjąc pokrowiec, próbowałam opanować szycie na nowej wówczas maszynie, toteż należy zwracać uwagę na pomysł na pokrowiec, a nie na wykonanie, które woła o pomstę do nieba. Panie, które dużo szyją pewnie dostaną szczękościsku na widok krzywych przeszyć itp.
Wprawdzie obmierzyłam wszystkie boki maszyny i dokładnie sobie pokrowiec zaplanowałam, ale w strachu, że uszyję go za mały, dodawałam materiału i w rezultacie wyszedł za duży.
Nic to... ja się nie boję krytyki, pokazuję tutaj nawet te nieudane, wykonane przeze mnie rzeczy, pokażę i ten pokrowiec. Dla mnie najważniejsze jest, że spełnia swoje zadanie- maszyna jest zabezpieczona przed kurzem.
Jak już wspomniałam, podsuwam pomysł na wykorzystanie małych haftów oraz pozostałych po szyciu skrawków materiałów, bo mój pokrowiec jest w stylu crazy-patchwork. Oczywiście nie jest to profesjonalny crazy- patchwork, bo mnie do takich profesjonalizmów bardzo daleko. Już dawno stwierdziłam, że nie będę się zmuszała do robienia rzeczy według dokładnie określonych schematów- bo tak się to robi i tak to MUSI być. Te warstwy, pikowania, podszywania- nie bawią mnie, a raczej ograniczają do "ciągnij linię prosto i super dokładnie", a to nie jest w mojej naturze.  No jasne, powinno być starannie, ale wcale nie musi być "matematycznie". Perfekcja nie jest moją mocną stroną, a trzymanie się w "profesjonalnych" ryzach tylko mnie zniechęca.

Materiał z bocianem to chusteczka dziecięca. Na swoją kolej czekała chyba z 20 lat. Obok ptaszor haftowany krzyżykiem. Dwa inne do kolekcji, wyhaftowałam na poduszkach i podarowałam koleżance. Ten został wykorzystany tutaj. Nad bocianem mały hafcik z ptaszkami. Miał być na czymś "do niczego". Poza tym jakieś skrawki tkanin, krajki i koronki.

I druga dziecięca chusteczka, nad którą jest mały haft z pszczołą. Planowałam go do crazy patchworku z haftami, jednak nie pasował i wszyłam go w pokrowiec. Na dole część panelu z ptakami. Po bokach części innego panelu i krajka,

Krzyżykowa baletnica. Bardzo podoba mi się ta seria, ale cierpliwości do wyhaftowania całej zabrakło. Powstały dwie i obie zostały wykorzystane do uszycia pokrowca.

Tu druga baletnica, a na dole znowu część panelu- tym razem z dzieciakami.

Góra pokrowca, to lekka jaskółcza hańba. Ile razy zdejmuję pokrowiec z maszyny, tyle razy postanawiam ten otwór poprawić. Potem zapominam i cała heca się powtarza. A ponieważ tenże bubel nie kopie, nie gryzie i jeść nie woła, to tak sobie tkwi i tkwi na górze pokrowca. Mam wrażenie, że nie ja jedna mam  takie "postanowienia" i "tyły" w poprawkach.
Góra pokrowca to jeden kawałek panelu w  wymyślne kraty.
Dół pokrowca obszyłam skośną lamówką.
I to na razie tyle.



8 komentarzy:

  1. Jakie to świetne. Takie bardzo ciekawe, patrzysz i patrzysz i coś nowego znajdujesz. No na pewno nie można tego nazwać nudnym. Świetny pomysł. Gratulacje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Lubię takie wariactwa. Pokrowiec fabryczny to biały plastik, który zaczął się rwać na zszyciach. Zebrałam "szmatki" do kupy i pozszywałam w nowy.

      Usuń
  2. Fajowski pokrowiec, Luna ma rację nie jest nudny :)
    Moja maszyna stoi sobie po prostu w pudle w którym została zakupiona. Stoi tak sobie i właściwie częściej do niej siada brat niż ja ;) Nie lubię szyć na maszynie denerwuje mnie to przekładanie materiału, pilnowanie równości ściegu i takie inne. Wolę uszyć coś ręcznie.
    Tak, że ja na pewno nie będę krytykować twoich ściegów w tym pokrowcu, podoba mi się bo jest ciekawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja lubię szyć, ale na razie nie mam czasu. Jest sporo rzeczy, które w tym roku uszyłam, ale nie pokazuje, bo to takie normalne domowe szycie, podszywanie itp. Moja maszyna miała miękki plastikowy pokrowiec.
      To jest pierwsze takie szycie. Przy następnym będzie już o wiele bardziej równo:)Bardzo często o "porządnym" uszyciu decyduje kolejność szycia, a przy tym pokrowcu zdarzyło mi się parę razy jej nie dotyrzymać i potem "nadrabiałam", co przełożyło się na tzw. staranność.

      Usuń
  3. Jestem jak najbardziej za wykorzystywaniem posiadanych "różności" i dawanie im drugiego życia. Sama chętnie korzystam z takich zachomikowanych np.: materiałów, hafcików itp. Kiedyś może nawet wykorzystam moje stare hafty do zrobienia z nich narzuty lub dywaniku, też coś w takim szalonym stylu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam kilka worków takich różnych kawałków. Szkoda wyrzucić, uszyć coś trudno. Powstają wtedy takie wariactwa. Na razie szykuję się do wykorzystania całej "zaległej" włóczki w tkaniu dywaników. Potem może coś w rodzaju bieżników na kosze wiklinowe uszyję z tych kawałków materiałów. Bardzo dawno temu uszyłam patchworkową narzutę, ale bez wkładu ocieplającego. Zszywałam, pikowałam, oblamowałam i postanowiłam twardo, że nigdy więcej tych metrów materiału pod igłą nie będę przerzucać. No ale...zarzekała się żaba, że do wody nie wskoczy:)

      Usuń
  4. Mimo niedoskonałości wyszedł śliczny. Ja też w przyszłości będę szyła pokrowiec na maszynę , czekam tylko na swoją pracownię. Dałaś mi pomysł na wykorzystanie chusteczek . Mam ich dużo i leżą. W dobie chusteczek higienicznych stały się zbędne. Miłego dnia .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nadal używam delikatnych chusteczek z materiału, oprócz higienicznych. Chusteczki na pokrowcu miały być dla moich dzieci, ale są grube i sztywne, nawet po praniu, dlatego leżały, czekając na okazję do wykorzystania w inny sposób niż im przeznaczony. Pokrowiec kolorowy, a w kredensie ubyło trochę ufoków.

      Usuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem.
Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz. Staram się odpowiadać nawet w starszych postach.