środa, 29 marca 2017

Kilimy w stylu jakobińskim.

Nazwy „haft jakobiński” i „haft wełniany” często stosuje się zamiennie, co może być mylące.
Haft wełniany to technika hafciarska polegająca na nakładaniu ściegów włóczką, czyli wełną - i stąd jego nazwa. Właściwie można by tak określić każdy haft wykonany wełną, jednak pojęcie to oznacza nie tylko robótkę wyszytą określoną przędzą, ale również charakterystyczny styl ze wzorami o śmiałych barwach i liniach, który zaczął się rozwijać w szesnastym stuleciu, a szczyt popularności osiągnął w wieku siedemnastym.
Wzory zaczerpnięte są ze świata natury - to drzewa i kwiaty, zwierzęta i owady, czasami oddane bardzo realistycznie, a czasami stylizowane i całkowicie nierzeczywiste. Z punktu widzenia hafciarzy właśnie owa dowolność form stanowi o ich atrakcyjności. Kiedy nie ma sztywno określonych zasad dotyczących przedstawienia w hafcie drzewa lub kwiatu, twórcę ogranicza jedynie jego wyobraźnia.
Haft wełniany był popularny w wielu krajach, i to już od chwili jego powstania, jednak do naszych czasów zachowało się bardzo niewiele takich prac. Prawdopodobnie najbardziej znany jest gobelin z Bayeux - gobelinem nazywany zresztą całkowicie błędnie - przedstawiający sceny podboju Anglii przez Normanów. W rzeczywistości jest to płótno haftowane wełną w odcieniach brązu, czerwieni, indygo i złota, długości ponad 70 metrów, a szerokości zaledwie 50 cm.
Znany obecnie haft wełniany rozwinął się w siedemnastym wieku, w czasach ożywionej wymiany handlowej między Europą a Dalekim Wschodem. Statki Kompanii Wschodnioindyjskiej przywoziły wówczas do Anglii kolorowe portiery i parawany z wzorem „drzewa życia", na którym widoczne były fantazyjne kwiaty, liście i niewielkie zwierzęta. Wkrótce wzór ten stał się popularny wśród angielskich hafciarek i dał początek nowemu stylowi, w którym powszechnym motywem były stylizowane, zupełnie odrealnione owoce i kwiaty różnych gatunków wyrastające z jednej rośliny. Dzisiejsze hafciarki powinny być wdzięczne swoim poprzedniczkom z tamtej epoki, ponieważ to one stworzyły podwaliny haftu wełnianego. Biorąc pod uwagę technikę wykonania, haft taki powinno się nazywać haftem jakobińskim, należy jednak pamiętać, że choć haft jakobiński jest haftem wełnianym, nie każdy haft wełniany jest zarazem haftem jakobińskim.
W osiemnastym wieku fantazyjne wzory haftu wełnianego przeniknęły z Europy do Nowego Świata. Żony osadników, na wzór angielskich gospodyń domowych, ozdabiały haftem wełnianym kapy, poduszki i zasłony, choć musiały wcześniej same utkać płótno i zafarbować włóczkę. Prawdopodobnie właśnie problemy z farbowaniem domowym sposobem sprawiły, że większość amerykańskich haftów z tamtej epoki utrzymana jest w kolorystyce białej i niebieskiej, ściegi zaś układają się wzdłuż zgrubień materiału.
Charakterystyczne wzory powstałe w siedemnastym i osiemnastym stuleciu uległy pewnym modyfikacjom, ale nadal oddziałują na haft współczesny. Choć teraz nie korzystamy już z parawanów czy kotar do łoża, haft wełniany nadal wykorzystuje się do ozdabiania przedmiotów użytkowych.
Tkaniny. Tradycyjnie haft wełniany wykonuje się na mocnym płótnie w kolorze naturalnym lub twillu bawełnianym i lnianym.
Pierwotnie haft wełniany wykonywano włóczką na płótnie lnianym, ponieważ były to materiały ogólnodostępne, co więcej, gospodynie domowe musiały same prząść przędzę i tkać płótna oraz prząść i farbować wełnę. Obecnie nadal stosuje się twill, ale już jako tkaninę spodnią (podszycie), wierzchnią zaś wybiera się z dostępnych w sklepach materiałów. Mamy też wiele zamienników włóczki. Są kordonki, muliny bawełniane i lniane, nici jedwabne (naturalne i sztuczne) oraz nici metalizowane.”
Moje pierwsze hafty, w tym stylu, pokazałam TU
Teraz wyhaftowałam następne dwa.
Oba zawierają te same motywy: ptaki i sarny.
Pierwszy jest wyhaftowany na szarym płótnie. Wymiary: 28x38cm.
Górny fragment stanowi cały wzór w stylu jakobińskim. Nic nie dodawałam do niego.
Ściegi i kolory dobierałam według uznania. Założyłam, że ptak ma być kolorowy, natomiast kwiat w jednej tonacji.
Dolny fragment to również jeden cały wzór w stylu jakobińskim.
 W tym fragmencie również niczego nie dodałam. Zmieniałam natomiast ścieg przy wyszywaniu łopat daniela. Wykonałam je pętelkami francuskimi. Nie wiem, ile ich jest, ale na pewno sporo.
Zmieniłam, wzbogaciłam dół haftu. W oryginale nie ma tych wszystkich kwiatków, trawek, zawijasów.
Drugi haft wykonałam na białym płótnie bawełnianym. Już wiem, że białe tło do tego rodzaju haftów nie jest najszczęśliwszym wyborem. Lepiej prezentują się na szarym, beżowym lub kremowym.
Ten haft jest dużo bogatszy w elementy od poprzedniego i przyznam, że "zmęczył" mnie. 
Górny fragment to motyw ze starego, perskiego kafelka. Obok kwiaty ze wzoru jakobińskiego, umieszczonego na panelu naściennym.
Kafelek, w oryginale, jest w tonacji błękitno-czarno-szarej. Moje ptaki są kolorowe, bo to przecież ptaki egzotyczne. A prawda jest taka, że najpierw wyhaftowałam ptaki, a potem odkryłam skąd ten wzór pochodzi ( ja go znalazłam jako jakobiński).
Środkowy fragment to istne szaleństwo elementów. Poskładałam je z różnych wzorów. Kwiat w środku na początku był zupełnie inny, ale podczas haftowania innych elementów (ten robiłam na końcu), wzór zatarł się i narysowałam nowy kwiat. Kompletnie inny i chyba lepszy, bardziej pasujący do zamysłu.
Sarnę "wkleiłam " na końcu, bo zostało mi puste miejsce. Nie bardzo wiedziałam, co tam narysować- jedna sarna już była na dole, ale potem znalazłam tę i bardzo mi się spodobała. Oczywiście, jak zawsze u mnie, miałam  problem z decyzją, w jakim ma być kolorze. Wybrałam szary i chyba trafiłam. Motyl też został wkomponowany jako uzupełnienie. Kiedy "kleję" wzór z fragmentów, nieźle się nakombinuję, co, gdzie i jak, by pasowało i stylistycznie i wielkością. Z kolei, z tych małych kwiatków, z lewej i prawej strony, nie jestem zadowolona. Takie bździągwy bez wyrazu. Sam środek taki sobie, może być, ale mogło być lepiej.
Dół.

Kwiatek z lewej strony- kompletna porażka. Jakieś zaćmienie mnie ogarnęło, kiedy dobierałam kolory. Ciężki, nijaki. Ratowałam go tymi żółtymi płatkami i cętkami w środku, ale nie pomogło. Daniel chyba dobry. Jeszcze wyhaftuję ze cztery takie sarniaki i chyba dojdę do wprawy. Dołożyłam z lewej gałązkę kwiatową- nawiązanie do góry z ptakami, by jakoś zrównoważyć optycznie ciężar i proporcje. Ten kwiat z lewej strony, ciężki- powodował, że prawa strona była  nieproporcjonalnie 'lekka".
Lewa strona haftów
Góry i spody kilimków zszyłam "na poduchę". Gwarancja, że wszystko, co trzeba będzie ukryte, wszystko, co trzeba, widoczne, nie postrzępi się i będzie dopracowane. Trochę upierdliwe było obszywanie po prawej stronie brzegów, by "siadły" i nie "wychyliła się" podszewka (co się zdarza często, gdy jest ona bardziej wiotka, lub ciut większa).
Brzegi haftów obszyłam fragmentami, imitującej welur, zasłony (pasy). Przyznam, że kiedy wyhaftowałam pierwszy kilim, miałam problem, jak go teraz wykończyć. Nie chciałam tak, jak poprzednie, obszywać aksamitką. Uznałam, że trzeba do jakobińskiego dobrać ramkę zbliżoną stylowo.  Udało mi się kupić w ciucholandzie fajną zasłonę. Była bardzo szeroka. Odcięłam połowę, którą używam jako narzutę na wersalkę, by Beza jej nie zniszczyła. Z drugiej połowy odcięłam pasy i zrobiłam z nich obszycia haftów.

Do haftowania użyłam różnych rodzajów muliny: zwykłą, cieniowaną- Ariadna, DMC Variations, DMC Coloris, Anchor Variations, nici jedwabne. Całość wyhaftowałam różnymi ściegami. 
Główny wniosek- ograniczać liczbę elementów- drugi kilim jest stanowczo przeładowany.



4 komentarze:

  1. Napracowałaś się jak licho! Kolorystycznie też jest wszystko fajne, z tym,że ten pierwszy bardziej mi się podoba. Może faktycznie ten drugi ma zbyt wiele elementów. Mam wrażenie, że to płótno jest za cienkie to tego haftu, bo nie dało się dobrze rozprasować, co jednak psuje końcowy efekt. Nie wiem jak Ty robisz, ale ja po ukończeniu haftu zawsze cały obrazek delikatnie prałam i wilgotny rozprasowywałam po lewej stronie, bo taką instrukcję miałam przy wzorach hafciarskich. Bardzo dobra jest ta ramka (z zasłony). Z tego co pamiętam ze swojego haftowania- najlepiej gdy tamborek ma postać ramki dopasowanej do wielkości haftu, z możliwością zmieniania długości obrazka- gdy korzystamy z małych, okrągłych tamborków materiał się wciąż naciąga i fiksuje gdy mamy dużo elementów.Takie ramki do haftu kupowałam kiedyś na necie na "needle art" i na "kokardce". A znajoma kupiła taką, która miała własny stojak, ja kupiłam taką bez stojaka. Gdy skończyłam zabawę z haftem to ją jej sprezentowałam. Nie przewidziałam,że spotkam Ciebie;)
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tymi "zagnieceniami" nie jest tak źle. Na całości mało je widać, to zbliżenia na zdjęciach robią tragedię. Jak widzisz całość w realu, to wzrok przyciągają hafty, a to jest materiał i powieszony obciąga się.
      mam ramę do haftowania, ale niewygodna jest w pracy. najlepiej haftuje mi się na tamborku 18cm. Lekki i mogę haftem obracać na dowolne strony bez zdejmowania.
      ten materiał w drugim kilimku jest za luźny i dlatego się tak naciągał, ale po wypraniu, ułożeniu na mokro (po naciąganiu) i wyprasowaniu nie jest tak źle. Trzeba haftować na dosyć gęstym lnie (100 nitek na 1 cm. I koniec z ładowaniem tylu elementów. To fajnie wyglądało przy czapli i sowie jako ramka. Jako "upychany" nie jest nadzwyczajny.

      Usuń
  2. Przepiękne, też kiedyś troszku haftowałam, ale teraz całkowicie (prawie), zabiera mi czas wyplatanie z wikliny papierowej. Do haftu, też na pewno kiedyś wrócę, oby tylko zdrowie było czego i Tobie życzę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Wiklina papierowa zabiera dużo czasu, ale rzeczy z niej wyplecione fajnie wyglądają. Dostałam od siostry dwa takie koszyczki. Słuzą do dziś.

      Usuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem.
Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz. Staram się odpowiadać nawet w starszych postach.