Czas pokazać coś nowego.
Wprawdzie ten haft ma prawo, by go nazwać wieloletnim ufokiem, to i tak
przecież tutaj będzie nowością. Kiedy postanowiłam ten wzór wyhaftować, byłam
na etapie „jeju, jaki ładny folklor”. Wszystko, co ludowe bardzo mi się
podobało (teraz zresztą też), a ludowe wzory ukraińskie i rosyjskie
szczególnie. Ale nie potrafiłam wybrać takiego, który byłby szybki w haftowaniu
i nie był szczególnie upierdliwy w szczegółach. No i bez tego, co u mnie jest
często technicznie nie do przeskoczenia- idealnej symetrii haftowanych
elementów. Prawie wszystkie te wzory, są zbudowane na zasadzie lustra- prawa,
lewa strona haftu taka sama. Ładne na rysunku, w hafcie płaskim bardzo trudne
(przynajmniej dla mnie). Dodatkowo takie powtarzanie elementów/motywów w hafcie,
bardzo mnie nuży. Jak już tu nie raz podkreślałam, lubię, by się coś działo, by
było nieoczekiwane- dlatego unikam wzorów o powtarzającym się motywie. No i gdy
tak sobie przeglądałam wzory ludowe, to trafiłam na ładny z ptaszkami, może nie
stricte ludowy, w stylu podobnym. Na początku chciałam włożyć haft w ramkę.
Potem, w trakcie haftowania, postanowiłam zrobić z niego poszewkę na poduszkę.
Jednak, ileż można mieć poduszek haftowanych, kiedy na rogówce panuje psia
bździągwa, która lubi te poduszki tarmosić. W związku z tym, ona ma dwie
poduchy do tarmoszenia, a obok nich leży jedna haftowana. Mogłabym, poduchy
położyć na fotelach- mogłabym, tylko to wieczne przekładanie poduch, kiedy chce
się na nich usiąść, może wkurzyć na maksa. I tak poszewek haftowanych mam już
multum, a tylko jedna jest zmieniana co jakiś czas. Czyli pomysł z poszewką
upadł. Może serwetka? I tu też możliwości ograniczone. Tylko jedna komoda
nadaje się do tego, by na niej kłaść haftowane serwetki tak, aby haft był
widoczny. Marudziło mi się przy tym haftowaniu, koncepcje się zmieniały, aż w
końcu kategorycznie postanowiłam, że będzie kilimek. Nawet znalazłam na
niego miejsce na ścianie. Wyhaftowałam,
podszyłam, po czym stwierdziłam, że jest on jakiś goły i ubogi. Brakowało mu
wykończenia. Tym bardziej, że na ścianie gubił się, był mały i nieproporcjonalny
w stosunku do płaszczyzny ściany.
Cały haft
GóraLewa strona
Dół
Środek (nie zauważyłam nitki na listku i zdjęcie zrobiłam z nią)

Czym wykończyć taki ludowy kilimek? No jak to,
czym? Albo frędzle, albo chwosty. Frędzle odpadły w przedbiegach, bo nie
pasowały stylistycznie. Przyłożyłam, obejrzałam i stwierdziłam, że wygląda to
dosyć tandetnie. Wobec tego zabrałam się do robienia chwostów. Musiałam zrobić
wszystkie, by móc stwierdzić, czy pasują.
Cały z chwostami i wykończoną górą
Może z tymi chwostami też nie trafiłam,
ale wyglądają o niebo lepiej od frędzli. Kolory też dobrałam takie, by raczej się
zgubiły przy hafcie, niż go stłamsiły swoją obecnością. Jedno, co mi się mało
udało, to srebrne kółeczka. Ładniej wyglądałyby takie przydymione, ale nie
znalazłam ich w sklepach ani w odpowiedniej wielkości, ani w takim kolorze.
Kolory nici do elementów
wzoru dobierałam sama.
Wiszący na ścianie.
Materiały
Tkanina: len w szarym
kolorze( dosyć cienki i luźno tkany)
Nici: mulina DMC, Ariadna, Anchor, mulina DMC Variations, Coloris,
mulina Anchor Multicolor
Wielkość samego kilimka (bez chwostów)- 40/26 centymetrów