Spaliła się żarówka w lampce
z lupą. Jestem uziemiona, bo bez niej źle mi się haftuje. Zamówiłam w zeszłym
tygodniu nową żarówkę, ale do dzisiaj jej nie dostałam.
Miało być listopadowe
biscornu, jednak praca utknęła w miejscu. W zamian będą serducha, które kiedyś
zrobiłam.
Było tak: parę lat temu, na
jednym z robótkowych blogów, przeczytałam informację, że jest akcja. Weszłam na
podany link i dowiedziałam się, że jeden z domów opieki społecznej prosi o
serduszkowe podarunki, na Walentynki, dla swoich podopiecznych. Wybrałam sobie
grupę 10. chłopaków i zrobiłam dla nich serduszka.
Wysłałam z nimi paczkę na
podany adres. Potem szukałam jakiejkolwiek informacji, czy paczka dotarła, ale
na stronie internetowej tego domu jej nie znalazłam. Żaden z organizatorów nie
pofatygował się też z informacją mailową, choć podałam swój adres, bo taki był
wymóg.
Powiem szczerze, było mi
trochę przykro. Nie chodziło o ekstra fanfary. Do dzisiaj nie wiem, czy paczka w
ogóle tam dotarła. Takie sytuacje odbierają chęć do jakiejkolwiek pomocy, czy
zabawy.
Serduszka są filcowe. Na każde naszyłam ozdobę pasmanteryjna, którą uzupełniłam koralikami.
Do każdego serduszka dodałam imienną karteczkę- serduszko z wierszykiem. Wierszyki wyszukałam w Internecie, a niektóre ułożyłam sama. Miały one odzwierciedlać upodobania poszczególnych chłopców ( były podane przy imieniu chłopca na stronie internetowej domu opieki)
Potem każde serduszko zapakowałam do foliowej torebki oraz dopięłam do niej karteczkę z wierszykiem
Całość została wysłana w dużej kopercie.Muszę przyznać, że wykonanie tych serduszek sprawiło mi ogromną przyjemność. Zabrakło mi tylko widoku reakcji chłopców na nie.
Miłego dnia.
PS. Na stronie tego domu było wyszczególnionych kilku darczyńców. Mogłam wprawdzie sama napisać i zapytać, ale jakoś mi było głupio to zrobić, by nie wyjść na taką, co to się upomina o oklaski.