sobota, 28 lipca 2018

Smoczyca Adelajda

Dlaczego Adelajda? No nie wiem. Lubię nadawać nazwy moim haftom. Do tej damy pasowało mi imię Adelajda i tak zostało.
Całość robiłam niecały miesiąc (były dni, że haftu nie ruszyłam). 
Na początku zrobiłam tylko wstępny projekt. W trakcie zmieniałam go, dopasowując ściegi i wykończenia. Dosyć długo, zanim znalazłam rozwiązanie, myślałam nad sposobem ozdobienia skrzydeł.
W całej okazałości
 Zaczynamy od głowy. Nos, pyszczysko- mulina DMC. Na pyszczku naszyte niebieskie koraliki. Rogi- nici metalizowane Madeira, kolor 270 (pawi). Bardzo dobrze się nimi haftuje, ale trzeba brać krótkie kawałki i nić podwójną, bo  jest ona bardzo delikatna. Szkoda, że na zdjęciu nie widać tych mieniących się, połyskliwych kolorów.

 Grzywa- delikatna, połyskująca włóczka moherowa, na zakończeniach zielone koraliki. Niebieskie wypustki  na pyszczorze, zakończone są płaskimi, opalizującymi koralikami w kształcie półksiężyca.

 Tułów-  wyhaftowany wielokolorowym kordonkiem Tulip  firmy Yarn Art ( niestety, na motkach nie ma oznaczonych numerów kolorów). Haftowałam ściegiem łańcuszkowym, by tułów sprawiał wrażenie pokrytego łuskami. Nie wiem, czy sprawia takie wrażenie, ale na pewno jest bardziej trójwymiarowy 
(nie jest płaski). Chciałam również, by nie był jednolity, dlatego nahaftowałam łaty- ścieg pętelkowy, dodatkowo ozdobiony zielonymi koralikami. Łaty haftowane są cieniutkim, połyskującym moherem. Na początku było trudno. Nić ma różną grubość i meszek, dlatego źle się przeciągała przez materiał. Jednak po kilku pętelkach poleciało.


 Brzuch smoczycy jest fioletowy- cieniutki, połyskujący moher, ścieg sznureczkowy. Poprzeczne, ciemniejsze paski to pomysł ściągnięty z haftu bajo. Naszyłam nici i przychwyciłam je w kilu miejscach takimi samymi.
 Nogi haftowane są również łańcuszkiem. Pazury zrobiłam kontrastowym kolorem. To jest smoczyca i jak to damy, lubi mieć pazury na czerwono. Kontury łap zaznaczyłam czarną muliną DMC.
 Ogon haftowałam ściegiem bajo, niebieską muliną DMC. Poprzeczne ściegi- zielona mulina DMC, przychwyciłam połyskującą nicią Metalux w kolorze brudnego różu. Nie było problemu z haftowaniem tymi nićmi, ale trzeba brać nić podwójną, bo to bardzo cieniutka nić.
Wypustki na ogonie haftowałam połyskującym, rudym moherkiem

 Koniec ogona to wprost poezja:):):):) Taki fikuśny a'la chwościk. Nawet zastanawiałam się, czy nie doszyć zrobionego, ale potem doszłam do wniosku, że musiałabym go w jakiś sposób przychwycić. I tu zabrakło mi pomysłu. Trzeba trzymać styl i nie pasował mi tu dodatkowy element.Koniec ogona wyhaftowałam cieniutkim ciemnobordowym, połyskującym moherem. W miejscu, gdzie się kończy niebieska część ogona, naszyłam rubinowy koralik. A co?! przecież to smoczyca:)
Skrzydło prawe. Zewnętrzna część- delikatna koronka w kolorze brudnego różu.
To jest oryginalna, haftowana w różyczki na bawełnianym tiulu, koronka, którą pozyskałam z bluzki noszonej przez moją babcię. Przetrwała jakimś cudem w resztkach, które holuję przy wszystkich przeprowadzkach. Teraz ją wykorzystałam. Od początku zakładałam, że ta część skrzydeł będzie marszczona. Problem był techniczny. Mogłam robić szczypanki, tylko, że nie chciałam marszczeń symetrycznych. Chciałam, by był "chaos". W punktach marszczeń są koraliki w zbliżonym odcieniu.
Lewe skrzydło. Wewnętrzne części skrzydeł zrobione są z trochę grubszej koronki bawełnianej, jasnokremowej.
Opis techniczny.
1. Naszyłam wewnętrzne, koronkowe elementy ściegiem łańcuszkowym, tylko od strony brzucha i grzbietu(góra i dół), zostawiając miejsce styku z częścią zewnętrzną bez przyszycia.
2. Wycięłam z koronki elementy zewnętrzne skrzydeł- łuki wewnętrzne dopasowane, w częściach zewnętrznych naddałam materiału.
3. Przyszyłam łuki części wewnętrznych do części zewnętrznych (te szwy od środka).
4. Marszczyłam koronkę i przychwytywałam ją w punktach marszczenia koralikiem.
5. Nadmiar koronki odcięłam wzdłuż (zewnętrznej) linii wzoru i przyhaftowałam łańcuszkiem.
 Do haftu łańcuszkiem użyłam wielokolorowego kordonka Tulip
Do haftu tymi nićmi potrzebna jest igła z dużym uchem. Nić lubi się rozdwajać, i mechacić na końcach, dlatego używamy krótkich odcinków.
Styki skrzydeł z brzuchem i z grzbietem, ozdobiłam maleńkimi koralikami w kolorze brudnego różu. Najpierw jednak, wyhaftowałam srebrną nicią Metalux, "promienie", rozchodzące się w kierunku zewnętrznym skrzydła.
Koraliki były tak maleńkie, że miałam kłopot przeciągnąć je przez igłę. To była bardzo cienka igła, a przechodził przez nią co 4., co 5. koralik. Trwało to i trwało, zanim te troszkę przyszyłam.Uffffff....
Na tym skrzydle również wyhaftowałam srebrne "promienie". Obie wewnętrzne części skrzydeł ozdobione są koralikami
I jeszcze raz całość.
 Haft jest tak wykonany, że można go prać w letniej wodzie. Haftowałam na kremowym lnie z domieszką sztucznej nitki.
To jest wzór smoczycy, który wzięłam z Internetu.
 A to była moja pierwsza inspiracja (znalezione na Pintereście)

Wrażenia.
Trochę się nakombinowałam, jak smoczydło zrobić. Pewna byłam, że to ma być przestrzenne i zdobione koralikami różnego kształtu oraz rodzaju. Chciałam też wykorzystać różne ściegi i techniki haftu. No i miał być niepowtarzalny, mój, jedyny:):):)
Teraz czekam na olśnienie i kombinuję nad rodzajem oprawy.


sobota, 21 lipca 2018

Ale to już było....(post przeniesiony- 4 październik 2016)


 To nie jest tak, że teraz nic nie robię. Owszem, coś ciągle jest na warsztacie. Postanowiłam jednak wszystkie posty robótkowe, no prawie wszystkie, przenieść z "Jaskółki" na ten blog. I teraz, po kolei, je tu wstawiam.
 Kiedyś w szmateksie kupiłam dosyć duży kawałek białego, haftowanego w liście papirusu, lekko błyszczącego rypsu. Włożyłam do szafy. Przeleżał chyba dwa lata. Wyjęłam, by uszyć białą bluzkę, taką prostą- materiał złożony w pół, zszyty po bokach (robi się rękawek kimono) wycięty dekolt- gotowe. Coś mnie zniechęciło- odłożyłam do szafy. Rok temu potrzebowałam materiału do haftów. Wyjęłam ryps, pocięłam na kwadraty z myślą, że będą haftowane jaśki. Następnie szukałam sensownych wzorów. Nie znalazłam- odłożyłam kawałki do kredensu. Po jakimś czasie materiał nawinął mi się pod rękę (oczywiście przy intensywnym szukaniu innego) i postanowiłam już go nie dokładać "na potem". Wyszukałam w Necie wzory –powstała seria „ptaków sercowych”.


   
Obrusik. Ma już co najmniej 15 lat. Zaczęłam go haftować, kiedy jedyne wzory do haftu dostępne były w czasopismach. Ten akurat pochodzi z „Anny”. Pamiętam, że najpierw wyhaftowałam kawałek, potem coś szyłam i przy okazji taki niedokończony, obszyłam koronkową wstawką. I to był błąd. Zrobiło się dużo materiału do trzymania podczas haftowania. W dodatku ta wstawka jest ciężka. Pewnie dlatego odłożyłam haft na później i zapomniałam o nim, bądź przekładałam go z miejsca na miejsce. Po jakimś czasie haft został ukończony.

Haft na białym płótnie muliną Ariadna.
Wielkość całego obrusa: 90x90 cm.

wtorek, 17 lipca 2018

Anemony i inne (post przeniesiony- październik 2016r.)


Obiecałam koleżance coś wyhaftować, zatem wyhaftowałam, jako prezent urodzinowy, te dwa wzory. Nitka do nitki i zrobiły się dwie poduchy.


Na pierwszej poduszce wyhaftowałam bardzo oryginalne kwiaty.

Nie mam pojęcia, co to za rośliny. Wyglądają na łąkowo- błotne.
Dół haftu

 Góra haftu

 Cała poduszka
Obramowanie uszyłam z szarego płótna bawełnianego w białe gwiazdy, a haft obszyłam biało- niebieską koronką.

Uzupełniam informację( poszukałam w Necie, co to za roślina i udało się)- kwiaty białe to storczyki  Habenaria radiata- storczyk "Biała czapla"
A pod tym adresem można sobie kupic nasiona tej rośliny
https://shipgratis.eu/seminka-japonske-volavky-habenaria-radiata?gclid=EAIaIQobChMI0eC4zsao3AIVg4bVCh12zQZfEAYYASABEgL-YfD_BwE

Na drugiej poduszce wyhaftowałam anemony i jeszcze jakieś oryginalne dzwonki.
Góra haftu
Dół haftu
 Cała poduszka
Tu także obramowanie poduszki uszyłam z szarego bawełnianego płótna w białe gwiazdy, ale obramowanie hafu jest z koronki w tonacji szaro- różowej.
Oba hafy wykonałam na jasnoszarym płótnie muliną Ariadna. Kolory dobrałam zbliżone.
Wymiar każdej poduszki: 40x40 cm.
Wzory dla chętnych:


 Oryginały


piątek, 13 lipca 2018

Początek

Najpierw miała być poducha haftowana w stylu jakobińskim. To było może cztery lata temu, kiedy tkwiłam jeszcze w szale haftu krzyżykowego. Znalazłam szalony wzór z papagajem, otoczonym wielkimi kwiatami. Całość mocno kolorowa i taka bardziej do dziubdziania kolorkami po parę krzyżyków. Wzięłam kanwę 14ct, skompletowałam nici Ariadna i zabrałam się do haftowania. 

Nie będę opisywała procesu, dość, że po wyhaftowaniu całej papugi przeszła mi ochota na dalsze krzyżyki. Liczenie tych wszystkich krzyżyczków, przy takiej ilości kolorów było mocno wkurzające- ukłon dla pań, które haftują drobnym krzyżykiem całe obrazy, z wszelkimi cieniami, załamaniami kolorów i kolorystycznymi niuansami- toteż stwierdziłam, że ja się do takich zadań nie nadaję. Albo poprzestanę na tym ptaszydle, albo mnie gdzieś w trakcie haftu nagła zaleje. Poza tym, kiedy spojrzałam na całego ptaka zabolały mnie zęby od tych kolorków. Ptasior był obrzydliwy, w tamtym momencie po prostu obrzydliwy. Zwinęłam haft, spakowałam nici do pudełek i postanowiłam spisać na straty coś tak nieudanego. No trudno, we wszystkim zdarzają się lepsze lub mniejsze kiksy. Ptaszydło wylądowało w miejscu, w którym trzymam "rzeczy niedokończone- może kiedyś?". Potem miałam w planie wyhaftować serię ptaszków w ozdobnych "ramkach". Bo ja ciągle miałam nadzieję, że się do tych krzyżyków przekonam. Skończyło się na jednym. 

Wylądował dokładnie w tym samym miejscu, gdzie ptasior wielki. Nie wiem, jak Wy, ale ja wpadam, od czasu do czasu, w szał porządkowania moich ukochanych szmatek, nici, koralików, wełenek, filcu i co tam jeszcze w przepastnym kredensie drzemie. Wywalam wtedy wszystkie szmatki na podłogę przed kredensem i robię generalny przegląd, co by tu ewentualnie ....Po czym, pełna optymizmu co do moich zamiarów i że teraz to już wiem, i że na pewno zrobię, i że "ale mam pomysłów, a pomysłów", układam wszystko z powrotem do kredensu, zamykam drzwiczki....po czym opada ze mnie cały ten nadmuchany entuzjazm. Biorę się za aktualną robótkę i tak sobie trwam, spokojnie haftując różne rzeczy, do następnego napadu szału robienia porządków i przeglądów.
 Dalej to już wiadomo- wygrzebałam ptaszora i tego mniejszego też. Pokombinowałam na różne strony i wyszło mi, że nic innego tylko poducha crazy musi z tego być. Dobrałam kawałki materiałów, pozszywałam i... stanęłam w martwym punkcie. 

Zero pomysłu, co dalej.. jakie hafty, jakie "szaleństwa" uzupełniające... nic... Jak nic, to co? Zwinęłam i odłożyłam w miejsce cotojużwiadomoicodalejsięwnimdzieje. I tam sobie to coś tkwi, czekając na lepsze czasy.


wtorek, 3 lipca 2018

Wyhaftuj sobie pawia ( tutek).

Tego haftu nie planowałam.  Szukając czegoś w Necie, natknęłam się na filmik, na którym, w prosty sposób pokazano, jak wyhaftować pawia. Obejrzałam filmik raz, potem jeszcze raz. Dlaczego nie? Prosty haft, szybko idzie... O naiwności ludzka. Wcale nie taki szybki i wcale nie taki prosty. Jednak, jak ktoś ma ochotę wyhaftować sobie pawia to polecam.
Tui jest link do bloga
http://artesdolga.blogspot.com/search/label/Peacock
Filmik instruktażowy

Wzór haftu.

Wielkość haftu każdy sam sobie dobiera.
To haft autorki bloga
To mój haft. Kolory trochę zmieniłam.

 I wcale nie jestem zadowolona z niego.  Czegoś mi w nim brakuje i coś mi nie gra. Może ta stylistyka?
Poza tym, miałam trudność z doborem grubości nici. Wprawdzie pani na filmiku pokazuje, ile nitek na dany fragment haftu trzeba użyć, jednak większość grubości nici dobrałam i tak na wyczucie.

Granatowy tułów zrobiłam nicią podwójną, a należało wziąć potrójną. Przy ściegu "janina", prześwity zamaskowałyby się lepiej, kiedy jest grubsza nić. Potem zaczęłam haftować skrzydło również nicią podwójną.- ruina kompletna, za cienkie, za chude, do kitu. Sprułam. Dopiero przy potrójnej nitce zaczął wychodzić wzór. Grzbiet robiłam już potrójną- wyszedł nawet nieźle. Przy tym wszystkim , musiałam szybko nauczyć się haftować tak grubą nicią, co sprawiało mi trudność. Zawsze haftowałam podwójną lub pojedynczą.
Potem zaczęłam haftować ogon. I znowu te oka, haftowane potrójną nicią, wydawały mi się toporne. Zresztą nadal uważam, że są takie. Na filmie zalecano potrójną nić i się dostosowałam. Po wyhaftowaniu, pożałowałam, ale już nie chciało mi się pruć. Zielone "piórka" haftowałam podwójną, by sprawiały wrażenie lekkości. To zielone dziadostwo haftowałam trzy wieczory. Musiałam uważać, by nitka szła w różne strony, ale jej ułożenie było w miarę zgodne "z naturą".
Zmieniłam kolory kwiatów i wyhaftowałam zupełnie inaczej, niż w oryginale, konar. Ponieważ miałam mniejsza ramkę, "ucięłam" z lewej strony kwiatki i dodałam z prawej trochę konaru, zmieniłam również jego kształt..
Paw powędrował na ścianę, wzbogacając moją kolekcję ptaszorów.
Tkanina: kremowe płótno dosyć gęsto tkane.
Nici: mulina DMC oraz DMC Variations 4145( konar).
Wielkość: 20 cm (ramka).
Myślę, że skrzydło i oka w ogonie łatwiej byłoby haftować kordonkiem 8-mką. A może wszystko, oprócz "piór" w ogonie, łatwiej haftowałoby się takim kordonkiem?