Kiedyś haftowałam bez
tamborka. Potem spostrzegłam, że haftowanie krzyżyków bez tamborka jest dosyć
uciążliwe. Zwłaszcza, że miałam miękkie kanwy. Parę lat temu kupiłam ramy do
haftowania, takie plastikowe. I one w miarę sprawdzają się.
Ramy te są dosyć duże i
kiedy haftuję, podstawa zajmuje dużo miejsca na stole, a na biurku nie mieści
się wcale (a przy nim najczęściej haftuję). W dodatku są one przeznaczone do
mocowania większych kawałków. No to kupiłam tamborki różnych rozmiarów i na
nich teraz haftuję. Opieram brzeg tamborka o brzeg biurka i w ten sposób mam
tamborek stabilny. Od niedawna zaczęłam haftować ściegami rococo. Akurat te
ściegi wymagają wolnych dwóch rąk. Nie ma mowy o przytrzymywaniu tamborka, bo
lewa ręka jest potrzebna np. do trzymania igły przy nawijkach. Oczywiście, że
można sobie poradzić, przychwytując równocześnie tamborek oraz igłę, ale
spowalnia to haftowanie i jest „karkołomne”. Trzeba lewą ręką trzymać równo
igłę, wbitą w materiał, prawą ręką nawijać nić, a kantem lewej dłoni
przytrzymywać tamborek tak, by się nie ześliznął z biurka. Jakąś wprawę już
mam. Zachciało mi się jednak pracy wygodniejszej i sprawniejszej. Zaczęłam się
rozglądać za uchwytem do tamborka. Za takim „imadłem”, co to umieszczę w nim
tamborek i będę miała obie ręce wolne. Podczas szukania sklepu internetowego z
akcesoriami do haftu, znalazłam kilka blogów, na których panie opisują właśnie
takie różne uchwyty czy stojaki z uchwytami. Opisują dokładnie „za” i
„przeciw” dla każdego z nich. Przeczytałam raz, przeczytałam drugi raz i w
końcu zdecydowałam się kupić uchwyt przykręcany do stołu. Stojak odpadał, bo
mam mało miejsca na postawienie go w kącie, gdzie haftuję, a poza tym musiałabym jakieś dodatkowe światło montować.
Dużą rolę odgrywała też cena. Taki przykręcany do stołu uchwyt kosztuje
przeciętnie 80 złotych, stojaki i ramy już ponad 100 złotych.
Kupiłam coś takiego
Można regulować wysokość tamborka (maksymalnie 30 centymetrów), oraz pochylić tamborek pod rożnym kątem (góra, dół) oraz odpowiednio można nim obracać na boki, w zależności, czy mamy uchwyt z prawej strony, czy z lewej strony, do blatu przymocowany. Na przykład, ja mam krzesło na wprost monitora i musiałabym uchwyt też na wprost przymocować, ale wtedy nie mam dostępu do klawiatury. Przymocowałam uchwyt z lewej strony blatu i przekręciłam tamborek w prawą stronę. I pod tym względem uchwyt jest OK.
Ale przedtem nakombinowałam się,
jak ten uchwyt zmontować. Niby proste, a jednak kłopotu przysporzyły mi
„łapki”, które trzymają tamborek. Za żadne skarby tamborek nie chciał stać w
nich sztywno. Dogrzebałam się na którymś
blogu, w komentarzach, informacji, że trzeba włożyć między „łapki” i tamborek
kawałek szmatki (brzeg tamborka zrobi się grubszy) i to usztywni zamocowany
tamborek. Zrobiłam. Rzeczywiście, tamborek „znieruchomiał”.
Można było haftować
bez obawy, że nagle wywinie woltę. Następny problem, to nadmiar materiału po
bokach tamborka. To trzeba spinać agrafką (ja tak zrobiłam) lub ekstra
spinaczami (tak robią panie zaawansowane w hafcie).
Cała happy, bo tamborek
zamontowany na uchwycie, zabrałam się do haftowania i okazało się, że coś
nie gra. Kiedy robiłam motyw z nawijkami „na wprost” (kierunek góra- dół
tamborka), szło bardzo dobrze. Jednak, kiedy trzeba było zrobić motywy „boczne
(od prawej do lewej lub na odwrót) musiałbym się cała wykrzywić.
Cała rzecz polega na tym, że przy hafcie płaskim albo rococo, trzeba tamborkiem
kręcić. Musiałam się upewnić, czy aby ja czegoś nie umiem, czy nie rozumiem,
albo trzeba podpatrzeć technikę haftowania na tamborku w uchwycie. Włączyłam
filmiki na YT. Ani jedna hafciarka nie haftowała na tamborku, zamieszczonym w
uchwycie. I wtedy do mnie dotarło to, że wszystkie blogi, na których czytałam
informacje, dotyczące tych uchwytów, to blogi pań, które haftują krzyżykiem. A
do haftowania krzyżykiem wystarczy raz umieszczony tamborek, bo wzór haftuje
się niejako „na wprost” ( chyba wiecie, o co mi chodzi).
Tamborek przymocowany do stołu na tarasie. Haftowałam pętelki francuskie, przy których nie trzeba tamborkiem obracać. Bardzo szybko się haftowało. Ale płatki trzeba haftować "okręcając' tamborkiem. Przynajmniej ja nie potrafię inaczej.
No i co teraz? Kupiłam,
wykosztowałam się i ZONK. Owszem, można haftować, przepinając co jakiś czas
tamborek, odpowiednio do „kierunku” haftowania. Tylko jak długo wytrzymają te
wszystkie „motylki” z gwintem i gwint w otworach elementów stałych, przecież to
wszystko jest drewniane. Na razie próbuję nie wściekać się na samą siebie i
szukać zalet zakupu.
Na pewno uchwyt jest bardzo przydatny podczas haftowania krzyżykiem. Tylko, że ja akurat krzyżykiem mało haftuję.
Liczę, że może ktoś z czytelników coś mi doradzi.
Kupiłam też nici z metalizowaną nitką, firmy Yarn Art.
Sprawdziłam, jakie ściegi można tymi nićmi haftować. Owijki robią się ciężko i w dodatku nić się naciąga. Pętelki w normie, pozostałe ściegi typu łańcuszek, sznureczek robi się łatwo. Trzeba się liczyć z tym, że metalizowana nitka czasem trudniej się przeciąga (zahacza się o materiał). Wtedy trzeba delikatnie szarpnąć. Nici ładnie się układają w hafcie nitkowym i pewnie nie będzie problemów podczas robienia pikotek, czy innych ściegów "dzierganych".
I jeszcze jeden zakup
Te nici kupiłam na wyprzedaży. Zawsze, kiedy robię zakupy w sklepach internetowych, patrzę, co można okazyjnie kupić. Na przykład te wielokolorowe kupiłam za 5 złotych, a te czarne ze złotą nitką za 7 złotych (normalnie są one w cenie powyżej 10 złotych). Srebrne i różowe też były w podobnych cenach. Wszystkie są metalizowane. Z różowych zrobiłam serduszko, które pokazałam w poprzednim poście.
Super jest taki uchwyt do przytrzymania tamborka. Ja tamborek mam, bo myślałam, że będę się uczyła haftu. Ale ten tamborek jeszcze na pewno mi się przyda.
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Muszę się do tego uchwytu przyzwyczaić. Ale, jak pisałam, nie wszystkie hafty da się na tamborku umieszczonym w uchwycie robić. Tamborek jest świetny, kiedy trzeba mieć materiał naprężony równomiernie. Ja nawet filc naciągam na tamborek, kiedy coś na nim haftuję czy naszywam.
UsuńNie myślałam, że filc też można naciągać na tamborku. Ja mam plastikowy, nie pęknie?
UsuńSerdeczności.
Nie powinien. Mam też plastikowy, ale ma szeroki brzeg(głęboki)i źle mi się na nim haftuje. Wolę drewniane ze śrubą zakręcaną za pomocą śrubokręta. Mam jeden drewniany, który ma śrubę zakręcaną palcami (bez wcięcia na śrubokręt) i ten gorzej trzyma. Filc naciągam tak, jak materiał. Nie przyszło mi do głowy, że może tamborek pęknąć. Na razi nic takiego się nie zdarzyło.
Usuńwpadłam tu dziś na bloga ..i poogladałam piękne dzieła:)
OdpowiedzUsuńDziękuję i zapraszam do oglądania następnych.:)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńA mnie ostatnio denerwuje wyszywanie. Może przestałam lubić? A może kłopot w nawlekaniem igły?
Pozdrawiam serdecznie.
Jak robisz takie piękne rzeczy na drutach, to wyszywanie może wkurzać. Wszak to takie dziubdzianie i nie przybywa tego tak szybko, jak w robótce na drutach.
UsuńJa mam igły zatrzaskowe, ale czasem używam zwyczajnych i muszę się ratować nawlekaczem.