poniedziałek, 3 lutego 2020

Zaniżanie ceny


O cenach rękodzieła raz jeszcze. Jest tutaj w zwyczaju, że kiedy są jakieś przeglądy, finały konkursów czy też zbliżają się święta, KGW organizują kiermasze z wyrobami rękodzielniczymi.  Byłam na takim przed świętami BN, by zobaczyć, jakie prace na nim panie prezentują. Są one różne, od szydełkowanych drobiazgów, przez rzeczy zdobione dekupażem, haft (krzyżykiem a jakże), obrazy malowane, po różne duże i mniejsze rzeczy robione i zdobione różnymi technikami. Jedne bardziej wpadające w oko, inne raczej z pogranicza kiczu. O gustach podobno się nie dyskutuje i ponoć „każda potwora znajdzie swojego amatora”, toteż o tym nie będę tutaj pisała. Natomiast uderzyły mnie ceny tych wyrobów. Prawie każdy miał cenę, według mnie, mocno zaniżoną. 

No, bo jak spojrzeć na cenę tej choinki, to wierzyć się nie chce, że 30 złotych jest prawdziwą ceną tego wytworu ( na zdjęciu słabo ceny widać, to coś- Mikołaj? krasnal? mała choineczka? z prawej strony kosztuje 10 złotych). Policzmy- styropianowy stożek około 30 centymetrów- od 18- 24 złotych, wstążeczka, powiedzmy 5 złotych, robocizna- 1 godzina waha się od 15 do 17 złotych i jeszcze klej. Nie wiem jak długo się taką choinkę składa, ale nawet jak się ma odpowiedni przyrząd, to chyba z godzinę zejdzie na samo składanie wstążeczek. Potem jeszcze układanie, klejenie, wykończanie- gwiazdka na górze- powiedzmy złotówka + koraliki. Wychodzi mi, że taka choinka powinna kosztować, co najmniej 35 złotych  i  więcej. Natomiast cena, którą pani podała jest poniżej kosztów.  Czyli nawet, jak „lubi to robić”, to nie zwróci się jej koszt nawet za materiały. To samo dotyczy bałwanka, który stoi dalej, kosztuje tyle samo, a jest większy i to sporo.
Aniołki szydełkowe (15 centymetrów) były po 10 złotych, bombki około 10 centymetrów, bogato zdobione koronką i tasiemkami 12 złotych. A teraz jak zjawi się obok tego stoiska stół z podobnymi wyrobami, to co ma zrobić osoba, która chce podać cenę za swoją pracę? Cenę, która, według niej, zwróci jej koszty i pracę, i jeszcze trochę da zysku? Nie zwrócisz uwagi tej, która zaniża ceny, bo wzruszy ramionami i powie, że jej to nie przeszkadza, że „ona to lubi”. Rozmawiałam z panią, która zrobiła przepiękny sutaszowy komplet- kolczyki i bransoletkę. Opowiadała mi, jak to znajoma strasznie chciała taki komplet, pani podała cenę ( 60 złotych za całość), na co usłyszała: „No coś ty, tak drogo?” A komplet był, co najmniej, o 30 złotych więcej wart. Wracam do tych cen z kiermaszów, prosiłabym, abyście napisały, co sądzicie o takich  posunięciach? Nie chodzi mi o wycenę rękodzieła, które sprzedawane jest w sklepach internetowych- chodzi mi o kiermasze wiejskie i jeżeli ktoś robi takie wstążeczkowe cuda, ile tak naprawdę są warte ta choinka oraz bałwanek. Jak się bronić przed stosowaniem cen zaniżonych?

PS. To samo dotyczyło wyrobów z dekupażem, malowanych sklejek i nawet haftów.

32 komentarze:

  1. Pewnie porównują sobie to z cenami taśmowej chińskiej produkcji. Też się czasem nad tym zastanawiam. Może jakoś kombinują, żeby faktycznie obniżyć swoje koszty? Może stożek jest nie gotowy styropianowy, tylko ze zwiniętej tekturki? Może jakieś hurtowe zakupy z koleżanką, po obniżonych cenach? Może od sponsora coś dostała? A za pracę faktycznie nie liczy, bo lubi to robić? Oczywiście to psuje rynek, bo jak ktoś zrobi coś uczciwie, z dobrych materiałów, poświęci mnóstwo czasu, cierpliwości i talentu i chciałby z tego wyżyć - to się nie da. Trudny temat... Sama czasem miałam pokusy, żeby coś ze swoich wytworków sprzedać - chusty na drutach, hafty, obrazki... Jak popatrzyłam na ceny podobnych rzeczy i porównałam z wartością zużytych materiałów, to już ledwo by mi się zwróciło, a gdzie jeszcze w tym cena mojej pracy...? Kiedyś zrobiłam piękną ażurową chustę z drogiej włóczki jedwab plus merino i szwagierka rzuciła, że mogłabym jej ją dać, bo ona nawet chciała kupić, ale to kosztowało około 300 zł. Powiedziałam jej, że sama włóczka kosztuje blisko 100zł, a ja w czasie, który poświęciłam na jej zrobienie, zarobiłabym w swojej pracy kilkakrotnie więcej, więc uważam, że powinna kupić tam gdzie oglądała takie cudo, bo te 300 zł to za półdarmo. Obraziła się :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zastanawia sytuacja, kiedy stoją obok dwa stoły z takimi samymi choinkami- jedna kosztuje 30 złotych, a drugą chce jej właścicielka wycenić na 50 złotych, ale wie, że jej nie sprzeda, bo ma konkurencję. Prawdziwa wartość tych choinek to powiedzmy 50 złotych. Stawianie cen dubbingowych jest karalne. Co ma zrobić ta druga, by choinkę sprzedać za cenę właściwą? Zwrócić tamtej uwagę, że psuje rynek? Dokładnie wiemy, co tamta powie "ma taką cenę, bo tak uznała, bo to lubi, i jest wolność w stawianiu ceny". No i ta druga najczęściej poddaje się, stawia cenę 30 złotych i sprzeda choinkę poniżej kosztów.
      I nie ma u nas mody na chodzenie w ciuchach ręcznie robionych. Na zachodzie za sweter ręcznie robiony na drutach zabijają się, tutaj ciągle jest oznaką biedy, mimo użytych na niego pięknych drogich włóczek. Nie ma u nas mody na oryginalne ubieranie się, nie ma tego, co ja sama przeżyłam w młodości, kiedy sama szyłam sobie ciuchy, mama robiła mi obłędne rzeczy na drutach i szydełku, Dziewczyny upierały się kolorowo i najczęściej ciuch się nie powtórzył. Teraz chodzą w takich samych sweterkach, bluzkach kupionych w sieciówkach. nawet biżuterię noszą taka samą, to gdzie im przyjdzie do głowy, by kupić ręcznie robioną. Pewnie jest ona dla nich "obciachowa". Gdzie tam nosić bransoletkę z dżinsów, czy plecioną ze sznurka z koralikami. Teraz to musi błyszczeć, świecić się i być niezniszczalne, czyli plastikowe.
      A chusty? Nie uważasz, że ciągle chusty kojarzone są z babciowością? Nawet te, które można by założyć na głowę w czasie upału. Szal przejdzie prędzej.

      Usuń
    2. Kiedyś nazwa "chusta" kojarzyła mi się faktycznie babciowo, ale od dziewczyn młodszych ode mnie o pokolenie nauczyłam się te piękne chusty robić, one używają tej nazwy jako oczywistej, więc i mnie się udzieliło :). W internecie pełno jest miejsc, gdzie dziewczyny dzielą się niesamowitymi wzorami i kursami robienia takich chust czy innych rzeczy, dzierganych z przepięknych włóczek. Chusta różni się od szala kształtem (trójkątna albo półkolista). Ale mniejsza z tym.
      Wiem, że dzierganie czy haftowanie kojarzy się ludziom z biedą i starością, ale średnio się tym przejmuję :). Mam podobne doświadczenia jak Ty, w kryzysowych czasach miałam oryginalne ciuchy, których zazdrościły mi koleżanki, bo umiałam sama sobie uszyć i wydziergać. Do dzisiaj lubię styl boho i etno, nie lubię ciuchów z sieciówek, nawet tych drogich. Wracając do tematu cen za rękodzieło - to tak jak z Lidlem czy Biedronką, które wykosiły drobnych lokalnych sklepikarzy, bo narzuciły ceny dumpingowe. Nawet walka w sądzie pod hasłem nieuczciwej konkurencji rzadko jest zwieńczona sukcesem. Ja nie mam na to pomysłu, ale też ubolewam...

      Usuń
    3. Oglądam chusty na blogach. Niesamowite i pracochłonne. Moja mama robiła prześliczne chusty na drutach- ażury, paprocie, pawie oka...Robiła też sukienki, spódnice, sweterki. Miała talent. Wyszywała też pięknie. Jej wyroby miały wzięcie i nikt nie marudził, że to "ręcznie' robione. Moja ciotka, a jej siostra, pięknie ozdabiała haftami suknie wizytowe. Całe masy perełek przyszywała i wyszywała janiną, ściegiem gałązkowym- najczęściej obszywała dekolty, rękawy, doły sukni- wyglądały te hafty jak piękne wstawki makramowe. Dostałam od niej taki komplet (grafitowe spódnica i prosta bluza) zdobiony obramowaniami z oksydowanych perełek- mieniły się fioletowo- szaro- różowo. Cud miód, ale mnie to gryzło i "podałam dalej", kuzynce.
      Nie będę już chodziła na takie kiermasze, bo tylko się denerwuję. Te panie chyba nie zdają sobie sprawy z tego, że każda praca powinna być uczciwe wyceniona, a nie na zasadzie "bo to lubię' i nie dlatego, by być dobrą dla kupujących najczęściej znajomych i koleżanek.

      Usuń
    4. Tutaj jeszcze wchodzi kwestia tego, że nie każdego stać na sweter za 300zł, a myślę, że nie jedna osoba chętnie by chodziła w takim. Tylko, że w H&M kupi "podobny" za 50zł. Temat rzeka, a panie jak już jadą to też pewnie chcą sprzedać, zauważyłam, że kiedyś było więcej organizowanych kiermaszy w moim mieście czy okolicy. A jak już zrobią jakiś świąteczny kiermasz to i tak połowa stoisk to chińszczyzna:(

      Usuń
    5. Faktycznie konkurencja sieciówek jest wielka. Nie pójdę na kiermasz, bo jak oglądam zdjęcia z relacji to widzę, że to albo rzemiosło (robione na ilość) albo takie same rzeczy typu "cekinowe bombki" na każdym stoisku. Byłam na tym świątecznym kiermaszu i nie potrafiłam znaleźć oryginalnej rzeczy, której nie znałabym z NETU. Ale dla ludzi, którzy nie poruszają się w Internecie tak, jak ja, pewnie to wszystko jest w jakiś sposób oryginalne.
      Z drugiej strony może dobrze, że na choinkach zawisną koronkowe bombki, haftowane drobiazgi zamiast koszmarków chińskich?

      Usuń
  2. Poruszylaś temat bardzo wrażliwy i kontrowersyjny. Powodów niskich cen rękodzieła jest kilka przynajmniej, nie bede o wszystkich mówić bo sie komuś narażę ale krótko mówiąc nie wszystko sie sprzedaje. Na zachodzie niektóre ręczne prace są bardzo drogie...ale tu jest Polska i ludzie oprócz wąskiej grupy, czyli my którzy wykonujemy rękodzieło i Ci którzy sie znają, mają niezbyt pochlebne zdanie na ten temat...i to tez z różnych powodów. W najlepszym przypadku wezmą za darmo jak powiesz słowo ,,kup,,to już nie są tacy chętni. Ja najwięcej sprzedaje biżuterii, ale najczęściej ci którzy ja kupują bywają za granicą i trochę sie w tych sprawach orientują. Sprzedawała też poduszkę dziewczynie, ktora pracuję w Norwegii, sama wybrała wzór, ale z góry jej powiedziałam ze nie będę dopłacać do mojej pracy, uważam ze i tak poszła tanio za 3 cyfrową kwotę z 2 na przodzie, ale wtedy bardzo potrzebowałam kasy. Teraz jak mnie ktoś pyta to ja zadaje pytanie ile chce wydać na daną rzecz i koniec tematu. Sam musi zdecydować, prezenty to ja mam komu robić. Generalnie rękodzieło jest u nas niedocenione, niektóre rzeczy idą bardziej sa droższe w stosunku do wykonanej pracy niż te które robimy dłuższy czas. Temat rzeka...przez tyle lat mam ogólne pojęcie co sprzedam a co nie. Chce wrócić jeszcze do kartek które mają śmieszną cenę, moze to sie zmieniło ale widziałam haftowane karteczki za 10, 15 złoty,bez komentarza. Kiedyś jedna pani na forum prawie na mnie napadla mówiąc miedzy wierszami, ze powinnam robić za darmo by dzielić sie swoją pasją i cos tam jeszcze innego bzdurnego gadała. Skończyłam z nia rozmowę bo była bez sensu. Niektórzy bronią swoich niskich cen mówiąc, że Polaków nie stać i nie każdy może sobie pozwolić itd...ja kocham malarstwo mam 2 obrazki bo wiecej sie nie zmieści ale nie idę do artysty który maluje i nie wychowałam obrazu, który mi sie podoba bo mnie nie stać...jak czegoś bardzo chce to odkładam. Pasja kosztuje można odłożyć, chyba że ktoś liczy na litość innego. Nauczyłam sie też jednej rzeczy: co nie kosztuje tego sie nie szanuje! I przekonałam sie ze to prawda. Jak zapłacisz to bedziesz szanować chyba ze sie jest...nie będę konczyc. Ale sie rozpisalam. Pozdrawiamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, tu jest Polska- wszystko co rękodzieło, a w dodatku niech jeszcze będzie tzw. ludowe, to jest sortu gorszego. Wykształciła się u nas kultura kiczu mieszczańskiego i ma się dobrze. 50 lat temu ludzie wyemigrowali ze wsi do miasta, wszystko co "wiejskie" ( czyt gorsze) zostawili za sobą. To był ich awans społeczny. Wieś kojarzy im się z ręcznymi wyrobami wymuszonymi biedą.Nie pomogła CEPELiA, która mocno reklamowała rękodzieło. Miasto to szklane ryby w kolorowe ciapy, plastikowe kwiatki, sztuczne koronkowe bieżniki. Gotowce, gotowce, gotowce. A masówka to niska cena. No i te gusty.....powielane w wielu domach na zasadzie- masz to piękne, sprawię sobie takie same.
      I fakt drugi, o którym piszesz- Polaków nie stać na drogie rękodzieło. Patrze na reakcje ludzi nas odwiedzających. Spojrzą na ścianę, gdzie wiszą moje ptaszory, popatrzą chwilę,zapytają, czy sama haftowałam i przestaje ich to interesować. Rzadko kto powie: "Jesu, ale się napracowałaś". Nie widzą tej oryginalności, tej inności. Czasem mam wrażenie, ze ich dziwi taki wystrój- "może lepiej powiesić jakiś piykny łobrozek?"
      Wiesz jaka tematyka ma największe wzięcie w Polsce? Haftowane krzyżykiem "święte obrazy". Pójdą za każda cenę.
      Wracając do zaniżania cen- tłumaczenie, że realizuję swoją pasję i "lubię to" jest co najmniej aroganckie. Ciekawa jestem, czy te osoby, które realizują swoją pasję np. pszczelarstwo, sprzedadzą miód za 5 złotych słoik. Ale z drugiej strony, bardzo często właśnie panie, które nisko wyceniają swoja pracę, tak to tłumaczą. I niech sobie tłumaczą, ale psują rynek innym osobom, które wyceniają tak jak powinno być.

      Usuń
    2. Masz..święta racje...niestety, mówisz ,, że święte obrazki,,pójdą za każdą cenę? Szczerze? Wątpię no chyba ze za 500 zł...może sie ktoś skusi...ale ja za tą sumę nie siadlabym do obrazu który robi sie kilkadziesiat i wiecej godzin...wolę poświęcić ten czas rodzinie..

      Usuń
    3. Obraz wyobrażający Jana Pawła II (około 40X30 centymetrów)był wyceniony na 300 złotych. Uważam, że grubo za mało i nie mam pojęcia, dlaczego nie więcej. Pewnie ta obawa, że nikt nie kupi. Za taką cenę kupi, bo to dobre na praezent. Tutaj panie haftują na zamówienie takie obrazy i cenę ustalają z klientkami.

      Usuń
    4. 😂😂😂😂 jak by mi ktoś zapłacił 1500zł to bym sie zastanowila! Nie rozsmieszaj mnie, to sa zwykle obrazy z tłem!

      Usuń
    5. Zreszta nie za bardzo lubię tą tematykę bo zwykle wzory są kiczowate i tak oklepane że zwyczajnie tracę ochotę aby sobie wyszyc.

      Usuń
    6. No, nie wyczułaś ironii w moim opisie tematyki? Ja tam nie mam nic do niej, poza tym, że jak piszesz oklepana i kiczowata. jednak one chodzą za małe ceny i mają wzięcie, a panie, które je haftują czują się artystkami dowartościowanymi, bo ich prace są rozchwytywane. Ech,.... teraz ktoś mnie posadzi o zawiść, zazdrość i jeszcze inne brzydkie cechy. Zazdrości nie mam, zawiści tym bardziej, ale mnie to czasem dziwi i bulwersuje, że nie ma w nich jakiejś pokory, że nawet się nie zastanowią, czy aby są naprawdę artystkami w dobrym tego słowa pojęciu. Owszem napracują się, owszem, jest to staranne, ale to chyba bardziej rzemiosło, polegające na mistrzowskim odwzorowywaniu, bo nie tylko wzory, ale i nici kupują do tych zestawów.... chyba.
      Spostrzegłam, że boję się tu pisać bardziej krytycznie, by nie zostać okrzyknięta zarozumiałą babą, chociaż wiem, że wiele pań tak samo jak ja myśli.

      Usuń
    7. Masz racje...kiedyś widziałam obrazy wyszywane przez znajomą, słyszałam o tym ze masowo wyszywa obrazy Papieża za 500 zł..byłam ich ciekawa, zapytałam ja dlaczego tyle bierze, odpowiedziała ze to raczej za muliny i materiał i lubi to robić.. A mnie oczy wychodziły ze zdumienia Kiedy zobaczyłam ten haft...byłam przerażona że może mi zaproponować😂 każdy krzyżyk w inna stronę, naciągnięte nitki lub odwrotnie, nie równe sciegi to tylko niektóre...nie rozumiem tego.

      Usuń
  3. Czasami zaglądam do galerii rękodzielniczych i wiele cen jest bardzo zaniżonych . Praktycznie cena często równa się cenie użytego materiału , a robocizna za darmo . Niektórzy robią i sprzedają , aby się tylko pozbyć i kupić za to nowy materiał i tak w kółko . Pozdrawiam cieplutko 💖💖💖💖💖💖

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, by się pozbyć zrobionych rzeczy, zaniżają bardzo ceny. Miałabym niesmak i żal do samej siebie, że się uginam. W galeriach są ceny różne. Najczęściej zaniżone, ale spotkałam się i z cenami z kosmosu za bransoletki zrobione z dwóch sznurków (zapięcie regulowane przez odpowiedni węzełek) i jednego koralika na tych sznurkach- cena 40 złotych:):):)

      Usuń
    2. No zobacz a ja czasem mam skrupuly w stosunku do swojej biżuterii 😂

      Usuń
    3. Ta z różyczkami jest prześliczna. Nie miej obiekcji:)

      Usuń
  4. Byłam ze swoimi dyniakami na 3 festiwalach dyni. Właściwie w tym celu aby je pokazać, traktowałam to bardziej jako wystawę a nie kiermasz. Z góry założyłam, że tych dużych pracochłonnych dyniaków nie będę sprzedawać, bo nie jestem w stanie ich wycenić, a jeślibym je wyceniła na kwotę która by mnie satysfakcjonowała, to na takim kiermaszu nikt mi ich nie kupi. Jedna pani mocno się uparła na wycenę i jak rzuciłam 2000 tysiące, te jej oczy wylazły z orbit. Bo jeśli już ludzie są skłonni zapłacić odpowiednią cenę za wykonanie, to pomysłów nie ceni nikt, bo przecież pomysły to tak łatwo z głowy wylatują ;) A ja niektóre dyniaki robię miesiąc, a nieraz i dłużej. Małe dyniaki które robiłam specjalnie aby je sprzedać szły za cenę która mnie do końca nie satysfakcjonowała.
    Sprzedaję od czasu do czasu okularniki za cenę która mnie prawie satysfakcjonuje, a która jest na granicy akceptacji przez kupujących.
    Raz mi się zdarzyło że babeczka, pani optyk, uznała że za mało wyceniłam okularniki, kupowała 2 i dorzuciła do ceny którą podałam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U Ciebie to jest jeszcze problem zaprojektowania, stworzenia "wzoru", który jest unikatowy, niepowtarzalny. W poście ominęłam ten wątek, bo to, co robią panie, to wzory sztampowe, oklepane i tu nic nie trzeba kombinować, oprócz równego starannego wykonania.
      Twoje dzieła są artystyczne, są to eksponaty nadające się do galerii. Te, które one tworzą są pod publikę, bo to jest "takiy piykne". Ale i tak te ich ceny są zbyt niskie.Jest jeszcze kwestia dojazdu na kiermasz. Mam wrażenie, iż te panie w obawy ze nic nie sprzedadzą, godzą się na to, by klient "sterował" ceną.
      Zapomniałam w poście dodać, że te panie nazywane są "lokalnymi artystkami". Jeżeli tak, to za "artyzm" się płaci, za dzieło wykonane przez artystę należy solidnie zapłacić. Powinny się wyżej cenić.

      Usuń
  5. temat rzeka, w każdej dziedzinie rekodzieła. Jak ja patrzę za ile niektóre Panie sprzedają kolczyki, to mi ręce opadają :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za dużo czy za mało sobie życzą? Robienie takiej małej biżuterii wymaga czasu, cierpliwości i umiejętności. Oglądałam trochę tutków i trochę mnie przyhamowało. Ale jak ktoś nawlecze kilka koralików na żyłkę, przymocuje to do zapinki i twierdzi, że to fachowa biżuteria, to nie dziw się, że daje niską cenę:)

      Usuń
    2. Podobają mi się kule robione z koralików- zobaczyłam tutorial i wysiadłam. A to niby takie proste, koralikowa kulka:)

      Usuń
  6. Ja byłam na takim kiermaszu nie na wsi, w mieście. Raz się zdecydowałam, że pojadę zobaczę może coś się sprzeda. Zrobiłam kartki i ozdoby. To był pierwszy i ostatni raz. Ludzie kupują kicz za parę złotych i się zachwycają, nie potrafią docenić w ogóle jakiejkowleik formy rekodzieła. Byłam na kiermaszu wielkanocnym... Na jednym stoisku były piękne kraszonki, na drugim dziewczyna miała wianki z ręcznie robionych kwiatów, ale ceny były adekwatne do pracy, dobrze wycenione. Obok jajka z cekinów, wianki takie ze sztucznych kwiatków, które można kupić w każdej sieciówce i co? Ludzie kupowali te cekinowe jaja i wianki sieciowe, a potem widziałam zdjecia na fb zachęcające do zakupów "pięknego rekodzieła", a na zdjęciu dzieczyna z tym wiankiem sieciówkowym z pisanką cekinową. Widziałam kilka sporów też o wycenę na grupach hafciarskich. Za każdym razm szło o to, że dziewczyny wystawiają swoje prace poniżej kosztów materiałów, bo im zalegają w szufladzie... Ja generelnie nie robię na sprzedaż, bo 90% uważa, że za drogo. Jedna dziewczyna, jak chciała obraz to kazałam kupić materiały, po dwóch tygodniach zadzwoniła i mi powiedziała, że to co kazałam kupić to prawie 200zł to ona rezygnuje, bo za drogo. Podobny obraz widziała za 60 zł, to powiedziałam, żeby taki sobie kupiła jak widziała. Myślę, że to mentalność ludzka. Ja jestem wychowana na swetrach robionych na drutach. Sama robię i szydełkuję... Spotykam się często ze stwierdzeniem... "chce CI się to robić? po co robisz? przecież w sklepie możesz kupić". Rękodzieło jest generalnie niedoceniane. Zalewa nas masówka bylejakiej jakości. Nie znoszę bylejakości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, zwłaszcza za te cekinowe jajka:):):)Brrrrrr.....

      Usuń
    2. Mam jedno od teściowej i nie wiem co z nim zrobić może ktoś chce?😊

      Usuń
    3. Z tego, co się orientuję, to na styropianowe jajko nabija się malutkimi szpilkami cekiny według wybranego wzoru. Nie dziękuję, ja sobie ewentualnie mogę takie zrobić, ale może ktoś z czytających zechce takie frymuśne jajeczko- święta się zbliżają, można powiesić w oknie.
      Gdybym faktycznie zechciała sobie zrobić takie jaico, to tylko w białych, ewentualnie srebrnnych cekinach.

      Usuń
    4. Tak dokałdnie na styropianowe jajko szpilkami krótkimi przypina się cekiny. Fajna zabawa z dziećmi ;) kiedyś takie robiłam z nimi do szkoły ;)
      Jednak nie jest to dla mnie rękodzieło, które chciałabym mieć lub kupić...

      Usuń
  7. Oj, same rozsądne wypowiedzi - ale z jednym sie nie zgodzę - nigdy ręczna roboto nie była obciachem. Zawsze czymś wyjątkowym. I niedoceniantm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, była. To chyba zależy od kręgów w jakich się obracamy. Zwłaszcza na wsi ręcznie robione swetry były obciachowe. Zwłaszcza, że wtedy nie było tak pięknych włóczek. Robiło się swetry z wełny, bawełny i ewentualnie z anilany.Dziewczyny marzyły o sweterkach kupionych w sklepie. Delikatnych i "eleganckich". A teraz marzą o sweterkach z sieciówek. Jeszcze jakąś nadzieję na oryginalne ciuszki dają "lumpeksy". Ale to trzeba chcieć coś znaleźć, a potem odpowiednio wykorzystać.
      Dla mnie swetry robione na szydełku, drutach nigdy nie były obciachowe, ale dla moich szkolnych koleżanek już tak, mimo, że mi zazdrościły tych swetrów. Taka mieszanka zazdrości z pogardą:):):)Ich mamy nie robiły takich cudeniek, jakie robiła moja mama.

      Usuń
  8. I dlatego ja niczego nie sprzedaję.Robię bo lubię i daję w prezencie temu kto to lubi. Był w Warszawie nowy, fajny sklep z biżuterią koralikową- był, ale splajtował bo dawał realne ceny na wyroby. Ponieważ ja pracuje na półproduktach japońskich, to nawet dość nieskomplikowany naszyjnik musi kosztować od 100 -150 zł. A im ciekawszy wzór i droższe koraliki tym i cena wyrobu wyższa.Nie robię biżuterii z chińskiego
    "badziewia" ani z czeskich koralików, które mają tylko kolory dobre, ale nie są cienkościenne i nie są idealnie równe. W kręgach "rękodzielniczek" co jakiś czas podejmowana jest dyskusja o tym, że wyceny są zaniżane i to psuje rynek.
    Przed laty moja znajoma wyjechała do Szwecji i bez trudu utrzymała się z robienia swetrów na drutach- tam ceniono wyroby ręczne.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie sprzedaję- nie ma takiej ceny na moje hafty:):):):):) Żartuję:)Koraliki mam różne, bo do haftów nie są potrzebne ekstra. natomiast wierzę, ze do biżuterii, by wyglądała super, trzeba dobrych materiałów, a w związku z tym, drogich.Te dyskusje co jakiś czas się pojawiają. Mnie zdziwiły ceny na kiermaszu do tego stopnia, że musiałam tu o nich skrobnąć.

      Usuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem.
Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz. Staram się odpowiadać nawet w starszych postach.