Moje posty, prezentujące
prace, które zrobiłam, przenoszę na ten blog w kolejności przypadkowej, dlatego
czasem coś pokażę najpierw, a potem, w innym poście mówię o tym, skąd się, co
wzięło. W taki sposób właśnie opowiem o początkach mojej przygody z filcowaniem.
I jeszcze jedna uwaga, może się zdarzyć, że treści gdzieś się powtórzą- pominąć,
nie komentować, bo ja i tak nie ogarniam tego wszystkiego. To prawie 10 lat mojego
„systematycznego robótkowania”- nie jestem w stanie zapanować nad
dokumentowaniem tamtych lat, toteż mogą zdarzyć się powtórki.
Post
przeniesiony z aktualnymi uwagami
Zakochałam
się. Wprawdzie nie szaleńczo, ale dosyć obłędnie. Zakochałam się w filcowaniu.
Zaczęło się od tego, że dostałam w prezencie matę do filcowania, uchwyt z
igłami do filcowania, specjalny grzebyk do czesania czesanki. Ucieszyłam się
bardzo, ale wtedy jeszcze nie chciało mi się wnikać w filcowanie. Zwłaszcza, że
miałam fajny wzór do wyhaftowania (zakończony czeka na pomysł, co z nim
zrobić). Odłożyłam zestaw do półki. W tym samym czasie na swoim blogu Ata
pokazała uszytego przez siebie gnoma. I wtedy coś mi zakiełkowało w łepetynie.
Gdzieś jakieś gnomy już widziałam. Weszłam na Pinteresta i zaczęłam
poszukiwania. Rany, jakie cudeńka z filcu, przy okazji szukania gnomów,
zobaczyłam.
Nie
chodzi mi o szycie różności z arkuszy filcowych, a o filcowanie czesanki.
Jestem w tej dziedzinie kompletnym lejkiem, to znaczy byłam, bo szybko się
podciągnęłam z teorii. Zostałam wręcz zmuszona do przeczytania różnych
informacji na temat techniki filcowania i materiałów do tego potrzebnych, bo:
-
gnana potrzebą, już zaraz natychmiast, sprawdzenia się, kupiłam czesankę w
różnych kolorach, trochę igieł;
-
przy próbie ubicia pierwszej kulki filcowej złamałam za jednym zamachem 5
cieniutkich igieł (kompletny tuman bez wyczucia, myślałam, że jak się mocno
wali, to ten filc szybciej powstanie);
-
dopiero po przeczytaniu kilku tekstów na temat czesanki, spostrzegłam, że
kupiłam mnóstwo czesanki wiskozowej, zamiast czesanki wełnianej (dlatego była
dużo tańsza), która jest bardzo miękka, słabiej się filcuje, trudniej ją
uformować i widać na niej ślady igły.
Podciągnęłam
się trochę z teorii, zaczęłam filcować. Na sucho. Filcowanie na mokro musi
jeszcze poczekać na impuls „już chcę”. Uwaga aktualna- zechciałam i trochę na
mokro sobie pofilcowałam:). Poza tym filcowanie na sucho może się odbywać w
dowolnym czasie i miejscu- wystarczy kawałek blatu, na którym zmieści się mata
do filcowania. Filcowanie na mokro wymaga przygotowania warsztatu i trochę więcej
czasu. Dokupiłam czesanki w różnych kolorach i teraz ćwiczę „kłucia”. Na razie
palce mam całe. Nie jest prawdą, że to praca krwawa i bolesna, aczkolwiek
zdarza mi się wbić igłę w palec, aż krew leci. Na wszelki wypadek kupiłam sobie
dwa naparstki, jednak są one z aluminium i brudzą wełnę. Zrezygnowałam z nich,
dziubię w wełnę pod lekkim kątem, a palce trzymam trochę dalej od miejsca
kłucia. Moje ufilcowane gnomy i elfy
Ten
gnom powstał pierwszy. Skorzystałam z instrukcji https://www.youtube.com/watch?v=7VI3Slep1KU
( są 4 części tutorialu). Trochę się namęczyłam, i wyszedł taki ludzik.
Podarowałam go Jaskółowi.Potem powstały następny
Ten
w czerwonej czapie to Mikołaj. Potem doszyłam na czubku czapy mały, metalowy dzwoneczek,
ale zdjęcia, po takim wykończeniu, już nie zrobiłam. Mikołaj poleciał do
Anglii. Ten w niebieskiej został od razu zaanektowany przez Młodą.
Wszystkie razem
Zrobiłam
dwa następne- w niebieskiej czapie z czerwonym pomponem i w białej z zieloną
owijką - również od razu powędrowały "do ludzi".
Dotychczas
wszystkie gnomy, które ufilcowałam, nie miały oczu. Ten dostał policzki i oczy
z koralików. Bardzo przystojny z tymi oczkami.
Oprócz
filcowych gnomów zachwyciły mnie waldorfskie elfy. Przy wykonywaniu lalek filcowych stosowano tę samą zasadę jak przy szyciu waldorfowskich lalek z materiału - prostota, naturalne materiały i przyjazny wygląd.
Przy
ich tworzeniu wykorzystałam tę nieszczęsną czesankę akrylową, którą kupiłam
jako pierwszą w moim życiu wełnę do filcowania. Świetnie nadaje się na
sukienki.
Elf czerwony z niebieską piłką.
Elf czerwony z niebieską piłką.
Z
tyłu włosy ma proste, opadając na skrzydła.
Elf
niebieski (może być anioł).
Sukienka
jest zdobiona połyskującą włóczką.
W
opaskę wszyłam perełki. Skrzydła wzbogaciłam połyskującą włóczką moherową.
Z
wełny czesankowej "metodą waldorfską" można robić zwierzaki, ptaki
itp. Typowa lalka waldorfska głowę, kończyny i tułów ma uszyte z
"pończochy", wypełnione trocinami (kiedyś), a obecnie wypełnieniem
takim do poduszek.***
X X X
*** W
1919 roku w Stuttgarcie powstaje przedszkole do którego uczęszczają biedne
dzieci robotnic fabryki cygar Waldorf- Astoria w Stuttgarcie (stąd ich nazwa).
Wkrótce powstaje pierwsza szkoła Rudolfa Steinera...Tam też powstaje pierwsza
Waldorfska lalka. Lalka jest istotnym elementem edukacji dzieci opartej na
obcowaniu z naturą - tak rodzi się cały nurt wkrótce nazwany pedagogiką
waldorfską. Istotną rolę w pedagogice odgrywa wyobraźnia, która pomaga dzieciom
rozwijać kreatywność i wrażliwość. Ten element jest bardzo istotny w
czasach kryzysu jaki zapanował w Europie a w szczególności w Niemczech po
pierwszej wojnie światowej.
Na początku oryginalna lalka
waldorfska nie ma wyraźnych rysów twarzy, ale z czasem pojawiają się proste
oczy i buźka. Tak powstaje charakterystyczny Waldorfski wygląd. Do dziś
mają prosty wyraz twarzy pozwalający na uruchomienie wyobraźni u dziecka.
Wkrótce powstają lalki
zarówno dla dziewcząt jak i dla chłopców.
Miękkie lalki wypełnione
runem stawały się dla dziecka żywymi przyjaciółmi i powoli stawały się
domownikami. Prawdziwa lalka Waldorfska jest do dziś robiona ręcznie i jest ona
jedyna w swoim rodzaju, bardzo trudno jest uszyć dwa razy taką samą lalkę.
Proste lalki wykonane z naturalnych materiałów są uznawane za istotny proces w rozwoju małego dziecka.
Zdjęcia oraz informacje na temat wykonania lalki z materiału: http://www.fabrikalalka.pl/o-lalkach oraz tu:https://stressfree.pl/lalki-waldorfskie-podbijaja-dzieciece-serca/
Instrukcja wykonania filcowanego elfa
Instrukcja wykonania filcowanego gnoma cz. 1
Część 2
Polecam lekcje Serafiny, dotyczące filcowania- robi niesamowite rzeczy z filcu.
No proszę, człowiek się zawsze czegoś ciekawego może nauczyć. Teraz już wiem co to jest tal lalka waldorfowska. Ciekawe to. Twoje gnomy da przecudowne. Elfy też. Podoba mi się ten z ciemnymi włosami, ma fajną suknię. Ja na razie odstawiam filcowanie, ale na pewno nie za zawsze.
OdpowiedzUsuńA ja kombinuję, od czego zacząć filcowanie, bo teraz mam ochotę coś zrobić. Może trochę takich mniejszych gnomów ufilcuję i coś na mokro- bazę pod bransoletki?
UsuńMoim zdaniem świetny pomysł, jeśli Ci to w duszy gra to - dajesz maleńka!!!
Usuń:):)L) Na razie wysiadł mi nadgarstek. Przesiliłam, bo teraz w sklepie mamy duży ruch i na okrągło zwijam siatki, osłonki itd. Ale to filcowanie coraz bardziej mnie nęci:)
UsuńNo to ja sobie poczekam z filcowaniem na wnuczki. Akurat pewnie wtedy znudzi mi się doszczętnie haftowanie.
OdpowiedzUsuńNa razie to nie moje klimaty.
A za wiedzę o waldorfskich lalka wielkie dzięki.Może się jeszcze przyda.
No tak, poczekasz na wnuczki:):):)Rozumiem:):):)
UsuńKapitalne są twoje filcowanki Jaskólko!!!
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem twoich nowych filcowanych prac :)
Moje różne motanki dzianinowe, właściwie ocierają się o zasadę lalki waldorfskiej, dla mnie najważniejsza w tych moich działaniach jest kreatywność.
Mam rozpoczęte trzy hafty:( I chciałabym coś sfilcować...czas mi się znowu skurczył. Twoje dyniaki są przefajne. To jest właśnie bardzo kreatywna twórczość.
UsuńŚwietnie Ci to filcowanie wyszło! Jeśli to początki, to naprawdę jestem pełna podziwu! Wspaniały też haft z poprzedniego wpisu - dużo ładniejszy od pierwowzoru :).
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba idea lalki waldorfskiej. Nie mam córki, tylko synów, ale też zawsze starałam się, żeby mieli zabawki wymagające uruchomienia własnej wyobraźni i kreatywności. Dzisiaj maluchy dostają już nawet nie plastikową lalkę mrugającą oczami i z milionem sukienek oraz gadżetów, ale wręcz - tablet z filmikami. Na długie godziny. Zgroza.
Jeżeli są mądre matki, to na pewno ograniczą zabawki plastikowe, a pozwolą bawić się dzieciom zabawkami z naturalnych materiałów. Mam wrażenie, że większość matek w ogóle nie zdaje sobie sprawy, że istnieje coś takiego, jak zabawki waldorfowskie. A może to też sprawa wygodnictwa młodych kobiet? Wygodniej dać gotowca do reki dziecku, niż zrobić z nim zabawkę. Nie sądzę też, że mają mało czasu, bo przy współczesnych udogodnieniach żywieniowo- pielęgnacyjnych, młode mamy pewnie mają go więcej niż my.
UsuńProbowalam kiedys filcowac, ale nie wzielo mnie, widac nie ten klomat :)
OdpowiedzUsuńale twoje gnomy sa fajne, taki gnomik pod kwiatkiem na parapecie? Hmmm... musze ze soba przedyskutowac, igly mam, czesanke takoz :)))
No, jasne, gnomik zawsze w domu jest fajny. Na parapecie, na szafeczce, czy w kuchni w kąciku jakimś. To naprawdę proste. Ja tułów nawijam najpierw na ołówek, a potem już leci. A jak masz igły i czesankę, to już połowa sukcesu:)
UsuńPrzecudne. Masz taki wspaniały talent Jaskółko. Podziwiam.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Talent do odwzorywania, ale od czegoś trzeba zacząć:)
UsuńAle Ci to fajnie wychodzi :) Nie wiem co ładniejsze skrzaty czy elfy :D Wszystkie bardzo urocze :)
OdpowiedzUsuńGratuluję talentu :D
Dziękuję. I skrzaty, i elfy robi się dosyć prosto. Na razie z filcowania nici, bo nadwyrężyłam nadgarstek.
UsuńUwielbiam lalki waldorskie, choć tylko raz je wykonałam (szopka na blogu według Burdy). Są świetne w mojej terapeutycznej profesji.
OdpowiedzUsuńChyba po raz pierwszy Cię odwiedzam.
Pozdrówki.
A to się cieszę, że mnie odwiedziłaś. Bardzo mi miło:):):)Tak, wykonanie lelek, i innych zwierzaczków, jako terapia jest doskonałe. Tym bardziej, że można je stworzyć z niczego czyli z wszystkiego, co pod ręką. Jak mi poprawi się stan nadgarstka, coś znowu ufilcuję. Na Pintereście znalazłam kapitalne grzyby-filcaki
Usuń