piątek, 12 maja 2017

Tkam sobie



Ponieważ mnie diabeł gna do wypróbowania coraz to nowej techniki rękodzielniczej, kupiłam sobie małe krosno. Takie dla dzieci, niemniej można na nim fajne rzeczy tkać. Krosno ma pół metra długości i 30 cm szerokości. Kiedyś marzyło mi się krosno profesjonalne, ale musiałabym sobie jakiś pokój  na nie wygospodarować, no i nie na moją kieszeń takie cudo. A tkać zaczęłam, kiedy miałam naście lat. Tych mniej naście, czyli gdzieś w 12 roku życia. Kupiłam sobie takie małe dziecięce krosno (20X20 cm) za kieszonkowe i utkałam kosmetyczkę. Bardzo kolorową, z resztek wełenek, które zostały mamie po zrobieniu swetrów. Moja mama była wszechstronnie robótkowo utalentowana. Robiła na drutach przepiękne swetry, chusty, pięknie haftowała i świetnie szyła. Byłam smarkata i wtedy bardziej pociągały mnie silniki oraz mechanika, niż babskie robótki. Jednak od czasu do czasu coś sobie haftowałam, robiłam na szydełku, albo na drutach. Na studiach szyłam sobie sukienki, spódnice i bluzki, a małemu synowi spodenki i bluzeczki flanelowe. Wracając do tkania i kosmetyczki- robiła furorę wśród koleżanek, które nie chciały uwierzyć, że można sobie coś takiego zrobić. Większość perfidnie twierdziła, że zrobiła mi ją mama. No cóż… dziewczynki… W marcu kupiłam sobie warsztat tkacki (jak to dumnie brzmi) i zaczęłam tkać. Nie musiałam montować osnowy, bo była już nawinięta na ramie. Postawiłam ramę na stole i kiedy tylko miałam chwilę czasu, tkałam po parę centymetrów. centymetrów ten sposób nie nudziłam się tkaniem, które samo w sobie może być monotonne, a utkanej tkaniny przybywało. Tkałam czarna wełną, bo oczyma duszy zobaczyłam „obraz”, który miał powstać. Skromny, nic specjalnego, ale tło do niego musiało być czarne. W rezultacie utkałam długi czarny kawałek tkaniny.
I moje zmagania podczas tkania
 Taki mam warsztat tkacki. Już trochę utkanej przybyło. Pilnowałam, by nie zaciągać zbyt mocno wełny po obu stronach tkaniny
 Po przesunięciu czółenkiem kilku nitek, dobrze jest docisnąć utkany kawałek grzebieniem. W komplecie był drewniany grzebień, ale ciężko było jego otworami między zębami trafić w nitki osnowy, dlatego dociągałam tkaną nitkę najczęściej palcami. Dodatkowy plus takiego zabiegu- czułam gęstość tkaniny już utkanej i mogłam też od razu korygować równość brzegów. Chodziło o pilnowanie, by tkanina zbyt nie zwężała się podczas tkania.
 Czółenko jest lepsze od igły tkackiej, ale gdy się ma dosyć grubą nić lub włóczkę do przeciągania, należy pilnować, by na czółenku nie było zbyt dużo jej nawiniętej. Gdy jest nici/wełny za dużo, trudno przeciągnąć czółenko pomiędzy nitkami osnowy
 Szponka podnosząca osnowę. Dzięki niej łatwiej przeciągnąć czółenko z nicią/wełną między nitkami osnowy.

 Czółenko idzie od prawej do lewej. Potem obracamy szponkę do siebie.
I czółenko idzie od lewej do prawej. Po czym szponkę odchylamy od siebie i a piać od nowa.

Tu przód/dół tkaniny. Widać jak zaczepiona jest osnowa.
 Tkana tkanina z lewej strony. Ponieważ miałam grubą włóczkę na czółenku, musiałam ją tkać krótkimi odcinkami. Stąd wiązania i supełki po lewej stronie. Teraz je szydełkiem "schowam' między sploty.
 I gotowa tkanina.
 Trudność sprawiło mi ściąganie gotowca z ramy. Zaczęłam ciąć i wiązać nitki osnowy najpierw na górnym brzegu. To było łatwe, ale potem, gdy to samo zaczęłam robić z dolnym brzegiem, trudność sprawiały mi zbyt krótkie nitki do wiązania. Dodatkowo tkanina była w niektórych fragmentach mniej dociągnięta i zaczęła się fałdować. Myślę, że należy najpierw zacząć wiązać nitki osnowy na dole- przesunąć całość w górę, gdzie jest jeszcze luz, a potem całość ściągnąć na dół, gdzie powiązane są już nitki osnowy, docisnąć, by tkanina była jednakowo gruba, i dopiero wtedy wiązać nitki osnowy na górze. 
Ogólnie z całości jestem zadowolona.

6 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. No dzięki, ale to akurat niezbyt ładne. bywało ładniejsze:)

      Usuń
  2. Ja mam mniejszy, taki na formatkę A4. I tkałam od razu obrazek- wprawdzie mało finezyjny, bo to było ....drzewo, no ale pień był brązowy, takoż gałęzie i nawet były zielone liście. A wszystko na popielatym tle. A potem to już haftowałam różne gobelinki i krosienko leży zapomniane.
    A teraz wyszyjesz coś na tym czarnym tle? Na czarnym to może być coś wielce kolorowego, kontrastowego. Tylko nie zapomnij tego pokazać, proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to naszyję ufilcowane:)Mocno kontrastowe. Na razie myślę, jak do tego się zabrać:)
      Z tkaniem obrazów poczekam do zimy. To wyższa szkoła jazdy i trzeba mieć więcej czasu.
      Były mniejsze krosna, jednak chciałam coś większego. Zabrakło mi wyobraźni, że to takie długie będzie, lepsze byłoby szersze. Trudno. Jak zechcę większy projekt, to będę łączyła.

      Usuń
  3. Witam.
    Jak tylko przyszłam na Twój blog od Art Klaterka, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to temat "Twoich robótek". Co prawda ja jeszcze nie tkam, ale robię inne "dzieła". A Twoim rękodziełom muszę się dokładniej przyjrzeć, już widzę (tak pobieżnie), że są piękne.

    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
  4. Miło mi Cię gościć tutaj. Dzięki za uznanie, ale może te moje robótki nie są tyle piękne, co oryginalne. Tą oryginalnością, która jest powodowana osobistym, indywidualnym "rysem".
    Blog stworzyłam ku pokrzepieniu serc tych, którzy ciągle muszą walczyć z jakimiś brakami oraz oporną materią podczas tworzenia. Mnie ciągle coś staje na przeszkodzie, użeram się ze wszystkim, ale kocham te moje "rękoczyny" i jak pokonam przeszkody, to mam ogromną satysfakcje.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem.
Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz. Staram się odpowiadać nawet w starszych postach.