środa, 24 maja 2017

Okładka wariatka

Zrobiłam sobie okładkę na zeszyt formatu między A-4, a zwykłym szkolnym.
Nie projektowałam niczego, robiłam jak leciało i jak pasowało. Style pomieszane, materiały różne.
Wszystko haftowałam na aksamicie ciemnoliwkowym w takie fajne  jaśniejsze i ciemniejsze paseczki. One nadawały jakby głębię tłu, ale i tak je w większości zahaftowałam :).
No to do analizy:)
Okładka rozłożona- cały haft
haft z tyłu. naszyłam element pasmanteryjny (diabelstwo się siutało, przesuwało) i przyhaftowałam go ściegiem pistils- perle 5 wielokolorowa i oliwkowe Lazy Deisy
Drugi haft z tyłu. Róże wykonane haftem wstążeczkowym, w środku każdej supełek z wełny moherowej, błyszczącej, ciemnozłotej. Łodygi - moherowa, błyszcząca włóczka zielona, przyhaftowana muliną. Liście- haft wstążeczkowy Lazy Deisy w środku ścieg prosty z żółtej włóczki.
Delikatne gałązki- ścieg piórkowy, mulina, dwa kolory.
Oba hafty z tyłu naszyte są na kawałek materiału z motywem borówek i motyli.
Przód okładki. To coś z boku to kolejna porażka. Użyłam włóczki, jednak jest za gruba. Wprawdzie nie przeszkadza, ale trochę zachwiała proporcją. Ptak, i psy, to kawałki materiałów, przyhaftowane ściegiem piórkowym. Ptaka trochę podhaftowałam. Nadałam mu lekkiej wypukłości tym haftem.
Czerwone kwiaty- aplikacje z filcu. Na nich haft- ścieg prosty, w środku supełek.
Liście- aplikacje z filcu, na nich haft nicią perle5 wielokolorową. Pień i konary drzewa- wełna melanż brązowo-szaro-fioletowy.  Kwiaty niebieskie- ścieg owijkowy, uzupełnione białymi pręcikami- ścieg pistils. Łodygi - zielony, błyszczący mocher, przyhaftowany muliną, liście-ta sama włóczka, ścieg Lazy Daisy. Drobne kwiatki- pętelki francuskie. Żółte łodygi- ścieg brazylijski fantazyjny.
 Całość zszyłam ściegiem do obszywania dziurek, podwójną nitką wełny melanż.

Ufffff, chyba wszystko.:)
Tył w całości.
Grzbiet.
Bok.

Oczywiście zdjęcia nie oddają tego, co w naturze. Kolory przekłamane i całość spłaszczona. Jednak w realu naprawdę robi wrażenie- coś na wzór aksamitnej staroci, haftu vintage, starej księgi. Nawet ten ścieg wełną z góry i dołu nie psuje całości, tylko nadaje charakteru. To tak jak sweter robiony na drutach- coś swojskiego.






8 komentarzy:

  1. Śliczna ta Twoja "wariatka"Zawsze najpiękniejsze dzieła powstają, ot tak - niechcący :)I ta okładka "wariatka" jest tego przykładem :)

    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki. To miało być nadal w stylu facile. Jednak dochodzę do wniosku, że brak odpowiednich materiałów jest mocnym utrudnieniem, a zastępniki nie oddają całego stylu. Może poprzestanę na moich wydumanych kolażach, wykorzystując po trochu z każdego stylu. Taka Cyganeria.

      Usuń
  2. Podoba mi się. Zgadzam się, że trochę się zachwiała wymiarowość okładki przez tę zbyt grubą włóczkę.Ale i tak całość jest bardzo fajna. Odkryłam kiedyś, że jednak powinno się zawsze robić mini próbki projektu, żeby potem uniknąć takich niespodzianek. Z drugiej strony wiem, że człowieka coś pogania, by jak najprędzej wprowadzić pomysł w czyn.
    Miałam kiedyś piękną okładkę na książki.Była z czarnego grubego rypsu, podszyta była zieloną, jedwabną podszewką i na wierzchu miała okrągły haft krzyżykowy, jakieś nieduże kwiatki. Z co ciekawszych rozwiązań miała dwie rączki, dzięki czemu można było książkę w niej nosić jak w torebce. Nie mam tylko pojęcia co się z nią stało, no ale ja się tyle razy przeprowadzałam,że się gdzieś zapodziała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta włóczka- pętelkowa, miała imitować koronę drzewa. Jak naszyłam już widziałam, że schrzaniłam, a nie chciało mi się pruć. Ratowałam pasmami z boku, by to jakoś rozbić, rozłożyć ciężar.
      Jak zacznę robić próbki projektu, to po herbacie. To ma być na gorąco, na żywioł, choćby z błędami. To w sumie jest dla mnie i mnie ne wadi, że czasem coś nie zagra.
      Owszem, robię próbki nowego ściegu, by w ogóle zobaczyć, czy dam radę.
      Pomysł z okładką na książkę, z rączką, jest świetny:)

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    Pamiętam, jak w szkole podstawowej na pracach ręcznych robiłyśmy okładdki - laurki dla swoich bać i mam. Oczywiście nie były tak bogate i ładne, jak ta Jaskółkowa Okładka, ale z założenia miały być podobne. ;) Na jedną dziewczynkę pani nakrzyczała, ponieważ przyniosła do szkoły mamy kapelusz filcowy i korale, żeby popsuć i zrobić mamie okładkę w prezencie. :)))

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochane dziecko. Liczą się chęci, a mała je miała:)

      Usuń
  4. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za zainteresowanie moim blogiem.
Będzie mi miło, gdy zostawisz komentarz. Staram się odpowiadać nawet w starszych postach.