Zrobiłam sobie okładkę na zeszyt formatu między A-4, a zwykłym szkolnym.
Nie projektowałam niczego, robiłam jak leciało i jak pasowało. Style pomieszane, materiały różne.
Wszystko haftowałam na aksamicie ciemnoliwkowym w takie fajne jaśniejsze i ciemniejsze paseczki. One nadawały jakby głębię tłu, ale i tak je w większości zahaftowałam :).
No to do analizy:)
Okładka rozłożona- cały haft
haft z tyłu. naszyłam element pasmanteryjny (diabelstwo się siutało, przesuwało) i przyhaftowałam go ściegiem pistils- perle 5 wielokolorowa i oliwkowe Lazy Deisy
Drugi haft z tyłu. Róże wykonane haftem wstążeczkowym, w środku każdej supełek z wełny moherowej, błyszczącej, ciemnozłotej. Łodygi - moherowa, błyszcząca włóczka zielona, przyhaftowana muliną. Liście- haft wstążeczkowy Lazy Deisy w środku ścieg prosty z żółtej włóczki.
Delikatne gałązki- ścieg piórkowy, mulina, dwa kolory.
Oba hafty z tyłu naszyte są na kawałek materiału z motywem borówek i motyli.
Przód okładki. To coś z boku to kolejna porażka. Użyłam włóczki, jednak jest za gruba. Wprawdzie nie przeszkadza, ale trochę zachwiała proporcją. Ptak, i psy, to kawałki materiałów, przyhaftowane ściegiem piórkowym. Ptaka trochę podhaftowałam. Nadałam mu lekkiej wypukłości tym haftem.
Czerwone kwiaty- aplikacje z filcu. Na nich haft- ścieg prosty, w środku supełek.
Liście- aplikacje z filcu, na nich haft nicią perle5 wielokolorową. Pień i konary drzewa- wełna melanż brązowo-szaro-fioletowy. Kwiaty niebieskie- ścieg owijkowy, uzupełnione białymi pręcikami- ścieg pistils. Łodygi - zielony, błyszczący mocher, przyhaftowany muliną, liście-ta sama włóczka, ścieg Lazy Daisy. Drobne kwiatki- pętelki francuskie. Żółte łodygi- ścieg brazylijski fantazyjny.
Całość zszyłam ściegiem do obszywania dziurek, podwójną nitką wełny melanż.
Ufffff, chyba wszystko.:)
Tył w całości.
Grzbiet.
Bok.
Oczywiście zdjęcia nie oddają tego, co w naturze. Kolory przekłamane i całość spłaszczona. Jednak w realu naprawdę robi wrażenie- coś na wzór aksamitnej staroci, haftu vintage, starej księgi. Nawet ten ścieg wełną z góry i dołu nie psuje całości, tylko nadaje charakteru. To tak jak sweter robiony na drutach- coś swojskiego.
Śliczna ta Twoja "wariatka"Zawsze najpiękniejsze dzieła powstają, ot tak - niechcący :)I ta okładka "wariatka" jest tego przykładem :)
OdpowiedzUsuńSerdeczności.
Dzięki. To miało być nadal w stylu facile. Jednak dochodzę do wniosku, że brak odpowiednich materiałów jest mocnym utrudnieniem, a zastępniki nie oddają całego stylu. Może poprzestanę na moich wydumanych kolażach, wykorzystując po trochu z każdego stylu. Taka Cyganeria.
UsuńPodoba mi się. Zgadzam się, że trochę się zachwiała wymiarowość okładki przez tę zbyt grubą włóczkę.Ale i tak całość jest bardzo fajna. Odkryłam kiedyś, że jednak powinno się zawsze robić mini próbki projektu, żeby potem uniknąć takich niespodzianek. Z drugiej strony wiem, że człowieka coś pogania, by jak najprędzej wprowadzić pomysł w czyn.
OdpowiedzUsuńMiałam kiedyś piękną okładkę na książki.Była z czarnego grubego rypsu, podszyta była zieloną, jedwabną podszewką i na wierzchu miała okrągły haft krzyżykowy, jakieś nieduże kwiatki. Z co ciekawszych rozwiązań miała dwie rączki, dzięki czemu można było książkę w niej nosić jak w torebce. Nie mam tylko pojęcia co się z nią stało, no ale ja się tyle razy przeprowadzałam,że się gdzieś zapodziała.
Ta włóczka- pętelkowa, miała imitować koronę drzewa. Jak naszyłam już widziałam, że schrzaniłam, a nie chciało mi się pruć. Ratowałam pasmami z boku, by to jakoś rozbić, rozłożyć ciężar.
UsuńJak zacznę robić próbki projektu, to po herbacie. To ma być na gorąco, na żywioł, choćby z błędami. To w sumie jest dla mnie i mnie ne wadi, że czasem coś nie zagra.
Owszem, robię próbki nowego ściegu, by w ogóle zobaczyć, czy dam radę.
Pomysł z okładką na książkę, z rączką, jest świetny:)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńPamiętam, jak w szkole podstawowej na pracach ręcznych robiłyśmy okładdki - laurki dla swoich bać i mam. Oczywiście nie były tak bogate i ładne, jak ta Jaskółkowa Okładka, ale z założenia miały być podobne. ;) Na jedną dziewczynkę pani nakrzyczała, ponieważ przyniosła do szkoły mamy kapelusz filcowy i korale, żeby popsuć i zrobić mamie okładkę w prezencie. :)))
Pozdrawiam serdecznie.
Kochane dziecko. Liczą się chęci, a mała je miała:)
UsuńSuper artykuł. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.
OdpowiedzUsuń